Od kilku miesięcy zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Nie pamiętam ludzkich twarzy, które powinny mi być dobrze znane, mylę słowa, a w pojedyńczych wyrazach przestawiam literki, co więcej gubię wątki i jestem okropnie rozdrażniona. Dlatego właśnie lepiej jest mi spać i nie myślec o tym co mogłoby się wydarzyć, gdybym jednak postanowiła się odezwać. Jest we mnie wciąż dużo strachu po Świętach, o wagę, o zmieniające się ciało, o dręczące wyrzuty sumienia, o wszystko.
Ktoś ostatnio powiedział mi, że zamknęłam się w sobie i dopuszczam do siebie tylko chorobę. Jak mogę mu wierzyć, jak wiadome jest, że człowiek zakochany mówi same głupoty. Tak naprawdę... tęsknie za tym człowiekiem, przewlekle.