Pomału zaczynam wszystko układać sobie w sobie. Czuję, że śmierć się zbliża. Zwierzęta podobno czują, że umierają, chyba mam podobnie. Przestaje mnie interesować wiele rzeczy, społecznie pomału wycofuje się i chowam. Chce byc tylko wśród bliskich i serdecznych mi osob. Juz nie mam ochoty byc ciocia tosia ani ofiara ani terapeutą podwórkowym. Zaczym zawiazywac usta polecając aby każdy rozwiazywał sam swoje problemy. Jest mi to wszystko obojętne. Chce tylko umrzeć tu w domu z najbliższymi. Zal mi, ze nie zostalam zona, mama, współlokatora. Teraz będę mieć domek na jakieś chmurce. Będę przyjaznic sie z aniolkami czekajac na was moi kochani...
Kochani.
Czy jestem jeszcze dla kogos wazna?