Miło, że moi przyjaciele wierzą że za rok będę w stanie wejść na jakiś szczyt. Wierzą, że będę zdrowa. Wierzą że w ogóle będę żyć. Ja już niestety przestaje w to wierzyć, a nawet chcieć żyć. Straciłam bardzo wiele i ciągle jest mi coś zabierane. Miłość, praca zdrowie, poczucie sprawiedliwości, miejsce w naszym polskim systemie zdrowotnym i ubezpieczeniowym. Jedyne co jeszcze mam to przyjaciele mama i babcia... Tak mi źle, że niektórzy moi bliscy są daleko ode mnie, Kraków, Nowy Sącz, Zakopane i inne miasta. Nie mogę się z wami spotkać i pogadać. Nie mogę się przytulić albo czegoś razem porobić. Bardzo mi tego brakuje. Bliskości i towarzystwa innych ludzi. Zawsze uważałam się za osobę introwertyczną. Teraz bliżej mi do stwierdzenia, że jestem ambiwalentna. Nie mogą zbyt długo zostać sama bo dosłownie popadam w czarną rozpacz. Zwłaszcza teraz w chorobie ten stan nasilił się. Nic mnie nie pociesza na dłuższa mete. Narkotyki alkohol, jedzenie. Wszystko to przynosi chwilową ulgę i zapomnienie. Do momentu, gdy zostaje sama i przychodzi ból guza, kolana stopy? Leżę i czuje jak rak zjada mnie.
Czuję się tak jakbym dostała prawo do zabawy w dorosłość. Mogłam poczuć chwilkę jak to jest mieć wreszcie pracę z szansą na umowę o pracę, mogłam chwilę poczuć się narzeczoną z szansą na dom i dzieci i małżeńśtwo z weselem na kameralne 200 osób. I nagle ktoś mi to wszystko zabrał. Zabawa się skończyła. Zostałąm wtrącona do pudełka ludzi niepotrzebnych społęcznie. Pudełka z małymi dziurkami żebym dusiła się i umierałą powoli. Z każdym dniem dostaje od losu nowe przykre niespodzianki. Najgorzej jest kiedy usiądę z muzyką. Zaczne patrzeć w okno albo oglądać zdjęcia. Zaczynam wspominać, marzyć i rozmyślać. Wtedy przychodzi chęć popełnienia samobójstwa. Przecież umieram i tak, zabija mnie rak, więc może po prostu to przyspiesze? Pomogę mu? Skoro Bóg tak chce mnie zabrać to przyjdę wcześniej sama.
Nie wiem czy uda mi się pokonać te myśli. Cieszę się, że mam przyjaciół. W takich momentkach szybko siadam do komputera bądź telefonu i szukam rozmowy nawet o pogodzie. To moja samopomoc i terapia w jednym, aż do kolejnego ataku pustki, samotności, bólu, niepewności i poczucia bycia zbędnym, niepotrzebnym, a wręcz uczuciu, że przeszkadzam.