Niektóre myśli są jak zamach.Niektóre myśli potrafią zabić.
Warto jednak wierzyć i w te, które potrafią uratować komuś życie.
Ostatnio mam chyba jakiś tydzień zwiech, pecha i złości. Doły zdarzają mi się niemal codziennie, ale nie wiem dlaczego. Czasem jest fajnie, niby ok, ale wystarczy chwilę poczekać i znów nie jest różowo. Niestety.
Zawsze myślałam, że jestem dzieckiem szczęścia. Że tylko radość jest mi pisana i tylko wszystko co dobre może mnie spotykać. Okazuje się jednak, że każdemu błogosławieństwu towarzyszy coś przykrego. Czy naprawdę musi tak być?
Co do tej złości jestem zła, że to już koniec ferii, że coraz bliżej do matury a ja nic się nie uczę, że nie mogę zrozumieć osób które nie potrafią stawić mi czoła i po prostu powiedzieć co im nie pasuje. A niektórych do tej pory traktowałam jak przyjaciół. Pomyłka? Mam nadzieję, że jednak nie.
A za te ferie dziękować na kolanach wszystkim za sprawą których były wyjątkowe. Bo pierwszy tydzień był super. I zapamiętam ten nasz czwartek, garaże, motyw błyszczyku, elektrony walencyjne, śpiewanie na wałowej, karaoke w DRze, a później wieczór w carpe. I kocham, i dziękuję, że tak się układa i że mam taką siostrę z przypadku, że o naszej przyjaźni można powiedzieć: 'nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło'.
Na zdjęciu ja i Mala, a właściwie jej plecy. I dobrze, bo przynajmniej nie widzicie jak mnie upijała w pewną sobotnią noc.
A tak na koniec: mimo, że wiem jak to wkurza i tak dotrzymam mojego postanowienia, o!