Część druga
DRUŻYNA PIERDZIELA
– Wypierdalać! Nie mam w piwnicy żadnych pięciometrowych pająków! W ogóle nie mam piwnicy! Won!
- To może chociaż odzyskać cenną pamiątkę familii? Albo przegonić nastającego na cnotę twej córki nieznośnego szelmę? Lub też… :P
– Jestem piekarzem, cieciu pierdolony! Córki też nie mam! Wypierdalać!
– Ale… :P
– Won, powiedziałem! – mężczyzna uniósł w górę pięści wielkie jak – adekwatnie do wykonywanego zawodu – bochny chleba, zmuszając wypytującego go nachalnie chudego młodzieńca do szybkiego zweryfikowania swoich zamiarów i podjęcia natychmiastowych środków przeciwdziałania zagrożeniu. Innymi słowy – chłopak zaczął spierdalać.
Biegnąc ulicą do umówionego punktu, uchylając się przed nadlatującymi kajzerkami i spleśniałym chlebem tostowym, młodzieniec klął niezwykle szpetnie pod nosem.
– A niech to! Psia kostka! :P – złorzeczył wściekle. – Że też nie ma żadnego godziwego zajęcia dla tak utalentowanych jegomościów jak my. Kurtka na wacie! :P – Jako doświadczony przez życie cynik i ironista, każdą wypowiedź kończył ":P".
Po chwili, ominąwszy bawiące się w kałuży ekskrementów dzieci oraz kilku upierdliwych żebraków, dotarł do skrzyżowania dwóch głównych ulic miasteczka. Biorąc pod uwagę nawierzchnię tych ulic, "gównych" byłoby lepszym określeniem. W mieścinie znajdowały się dwie karczmy oraz świątynia, która w dni nieświąteczne służyła mieszkańcom za burdel. Nawet Biedronki nie mieli.
Młodzieniec rozejrzał się i spostrzegł stojących nieopodal towarzyszy. Do zlokalizowania ich wystarczyłby zresztą i zmysł powonienia; śmierdzieli okrutnie wszelkimi możliwymi obrzydliwościami, jakie tylko znaleźć można na świecie. Skierował się w ich stronę.
– Gdzieś był tak długo, chuju jebany? – przywitał go przyjaźnie jeden z mężczyzn.
– Pewnie dupczyłeś jakieś dzieci po zaułkach, co? – zagadnął go z życzliwością drugi.
– Ech… :P – westchnął młodzieniec. – Bardzo śmieszne. Wiecie, że to nieładnie tak mówić? Zawsze powtarzam… :P – przerwał. – No dobrze. Niestety, na nic zdały się me wysiłki. Żadne szlachetne zadanie nie zostało nam powierzone. Nigdzie nie uświadczysz gargantuicznych pająków alboli chutliwych infamisów. A u waszmościów jak sprawy stoją? :P
– He, he, u mnie sprawa stoi całkiem nieźle – drugi z mężczyzn popisał się wyszukanym humorem. Jego strój był czarniejszy niż najciemniejsza noc (albo przynajmniej tak czarny, jak to tylko możliwe przy użyciu Perwollu Black Magic), jego twarz pokrywały drobną siateczką blizny po goleniu, a jego długie, skudlone włosy opadały do połowy pleców, zza których wystawało stylisko dwuręcznego topora. – He, he. A jeśli chodzi o robotę, to nie udało mi się żadnej dostać. W okolicy nie trzeba zabić ogra ani uratować dziecka przed wilkami. Kerangowi też nie poszło lepiej.
– Ajfon ma rację, to prawda – rzekł tamten. Był nieco wyższy, a jego włosy – o ile to możliwe – były jeszcze bardziej skołtunione. Ubrany był w szykowną marynarkę, płócienne spodnie i podkoszulek od Adidasa. Mistrzowsko posługiwał się dwoma mieczami. Kiedyś posiadał również noże do rzucania, ale sprzedał je w lombardzie, żeby kupić antałek wódki. – Byłem u cyrulika, ale nie potrzebował zębów mantikory. Dziwne. Chciał za to szałwii, ale gdy zgodziłem się przynieść mu trochę za 300 sztuk złota, kazał mi iść się leczyć, byle nie u niego. Jebane konowały, zawsze chcą więcej kasy.
– Kurwa, żadnej roboty – wyraził niezadowolenie jego przedmówca.
– To wszystko przez tę pierdoloną Platformę. Jest tak niesamowicie chujowa – dorzucił Kerang. – Nie ma pracy dla lewicowców…
– Już dobrze – przerwał mu Ajfon. – Myślmy o zadaniach. Nuubie, czy masz jakiś pomysł? – zwrócił się do przybyłego młodzieńca.
– Hmmm… :P – zamyślił się Nuub. Był średniego wzrostu, choć maskował ten fakt, układając włosy za pomocą łoju. Ubrany był w koszulę oraz spodnie, które przytrzymywały szelki. Na szyi dumnie prezentowała się muszka. Przez plecy przerzuconą miał mandolinę. Jego piegowata fizjognomia wyrażała nieprzeciętną inteligencję. Widać było od razu, że jest on mózgiem całej drużyny. Mózgiem oraz – nie bójmy się tego powiedzieć – dupą.
Nuub nie zdążył jednak nic wymyślić. Znikąd pojawił się przed nimi Posłaniec. Od razu znać było, że jest to Ktoś, Kto Przynosi Ważne Wieści.
– Witajcie, o dzielni wojownicy! – obwieścił im podniosłym głosem.
– Czego? – zapytał Kerang z sympatią.
– Mam dla was misję! Nie mogę zdradzić, jaką, gdyż zbliża się limit znaków! – obwieszczał Posłaniec. – Ale dowiecie się wkrótce!
– Jebany fotoblog – warknął Ajfon.
– To wszystko przez Platformę – dodał Kerang.
– Ech… :P – westchnął Nuub.