B: Bracia i siostry… zebraliśmy się dziś w tym oto pięknym, niezwykłym dniu, aby uczcić niezmiernie ważne wydarzenie. KUTAS!
A: Bo będzie KUTAS!
B: Na czym to ja?... A tak. No więc niezmiernie ważne wydarzenie to miało miejsce dokładnie rok temu. No, może nie dokładnie rok temu, tylko rok i dwa dni, ale nie czepiajmy się szczegółów jak posłowie PiS stołków.
A: Bo będzie KUTAS!
B: Generalnie to mieliśmy już napisać tę notkę te dwa dni temu, ale niebardzo nam się chciało, a w końcu jak Terrorowi Pierdolców się nie chce, to jest KUTAS! No i nie będziemy robić dla nikogo wyjątków, nie będziemy się trzymać jakichś terminów ani rocznic, bo po jaką cholerę? I tak nikt nam nie komentuje ani nas nawet nie czyta. Może poza dwiema osobami, które serdecznie pozdrawiamy.
A: Szczerze mówiąc ciężko znaleźć w takiej sytuacji motywację. Ja realizuję się twórczo w innych miejscach i na innych witrynach (których też w sumie nikt nie czyta), a Bartek ma to literalnie w dupie, tak więc do Terroru wracamy coraz rzadziej. Niemniej jednak – wracamy. I wracać będziemy. I jeszcze jedno krótkie zdanie i kropka. I KUTAS!
B: Właśnie tak, cholera. Motywacji do pisania nie ma, życie jest generalnie z dupy i nic mi się nie chce. Nic nie ma sensu i nawet to co piszę też nie ma sensu. I nawet nie ma o czym pisać. No bo co ja mogę powiedzieć? Że się, kurwa, ostatnio uczyłem na wykładzie o tym, co to jest wyrostek zębodołowy? Albo co to jest morfem zerowy? A z kolei studenckie życie w wykonaniu Terroru Pierdoclów jest niezwykle hardkorowe. Hektolitry herbaty i tony paluszków.
A: I Jasiek. Zazwyczaj wygląda to tak, że czytamy coś w kuchni, pijemy erlgreja i słuchamy muzyki poważnej. A na obiad mamy krokiety, które żyją. Normalnie, hardkor. Całe życie wydawało mi się, że studia to klabing, drinking i dupcing, a tu wychodzi na to, że chodzi głównie o zawody w tym, kto ile kserówek ma przeczytać na wczoraj i konflikt, kto tym razem kupuje papier toaletowy, którego cena jest, delikatnie mówiąc, odrobinę niewspółmierna do zastosowania. Poza tym – KUTAS. A Internet mamy tylko na jednym kompie i jest to – kurwa – laptop Jaśka, który jest tak samo… oryginalny, jak jego właściciel. Jednym słowem - KUTAS.
B: Bywają, co prawda, takie momenty, w których trzeba się najebać. Na przykład wczoraj bardzo ubolewaliśmy, że cały alkohol osuszyliśmy dzień wcześniej i musieliśmy oglądać „Jak oni śpiewają?” na trzeźwo. Mówię wam, horror. Wypiliśmy co prawda jedno wino, ale jedno wino jest w ogóle mało masakracyjne, a już szczególnie w zestawieniu z potwornością tego programu. Jakieś pedały w rozpiętych, powiewających, białych koszulach, faceci w porozwiązywanych krawatach i tenisówka, a do tego jeszcze Rudi Schubert. No kurwa mać, to się aż prosi o napierdalanie wódy już nie tylko z kieliszków, ale prosto z gwinta. Bo będzie KUTAS!
A: Na szczęście wypity poprzedniego dnia alkohol wciąż gdzieśtam sobie w naszych żyłach pływał, w związku z tym ten stan trzeźwości nie był jednak pełny. Niemniej jednak – KUTAS. Jeszcze raz chciałbym bardzo wyraźnie zaznaczyć, że jebię w dupę wszystkich fanów tego typu programów dla pierdolonych gospodyń domowych i bezrobotnych Panów Staszków spod Opola. No ja pierdzielę, jak to można oglądać. No ja pierdzielę, jak można żyć bez TVN24? Nie da się. W tym miejscu wypada pozdrowić obie Magdy, pewnie tego nie przeczytają, ale może to i dobrze? Może to samo mówił sobie Sołżenicyn pisząc „Archipelag Gułag” i co? I KUTAS.
B: Ja myślę, że Gunther Grass też tak sobie mówił, jak pisał „Blaszany bębenek”. Magdy tego na pewno nie przeczytają, bo raz, że nie mają Internetu, a jak już będą miały, to będą miały ważniejsze sprawy na głownie niż czytanie Terroru Pierdolców. Na przykład picie, he, he. Faktycznie dobrze, że tego nie przeczytają. No w każdym razie, my tu już chyba będziemy kończyć, Jasiek wyjechał na weekend i nas zostawił, musimy sobie radzić sami i zaraz pewnie będziemy oglądać sobie „Rezerwowe psy” albo „South Parka” albo coś innego.
A: Bo inaczej to co? KUTAS. Ja jeszcze z taką jedną sprawą – dziękujemy bardzo za pamięć naszym dwóm ulubionym czytelniczkom. Uspokajamy, drogie Rzaby – żyjemy. Jakie to życie, to już zupełnie inna historia, ale przecież zawsze mogło być gorzej. Mogliśmy ad exemplum być spokrewnieni z posłem Kurskim, albo – odpukać – Karskim. A tak swoją drogę, to mam dla Was matematyczno-polityczny żarcik (skutek uboczny studiowania politologii): Kaczyńscy – dwóch ludzi, jeden chuj. I KUTAS.
B: Bo będzie KUTAS! No dobra. To kończymy. Aha, a wiecie, dlaczego w tej notce tyle słowa „kutas”, ile w poprzedniej „Pan Jezus”?
A: Bo będzie KUTAS!
PS kurwa, pakiet pro się nam skończył. Ale KUTAS :D