photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 24 STYCZNIA 2008

Powieść Fantasy Ciotki Kryśki #3

Część trzecia: WISIELCZY HUMOR - No i co, jest tam co? – po raz wtóry krzyknął Gandzialf. Tordak zignorował śmierdzącego dziada i ostrożnie postawił stopę, szukając kolejnego punktu oparcia. Gałąź wygięła się w proteście, ale utrzymała jego tysiąc funtów. Oparł się wtedy o pień i zgrabnie przerzuciwszy ciężar ciała na drugą nogę, podciągnął w górę, chwytając potężnymi dłońmi konar powyżej. Kiedy ostatecznie wspiął się na wyższe piętro drzewa, zdał sobie sprawę, że był już dobre sto czternaście metrów nad ziemią. Zignorował kolejny krzyk Gandzialfa i skoncentrował na swym celu. Jakieś dwa metry nad nim i trochę na prawo dyndała para nóg odziana w pedantycznie wypastowane obuwie trzeciej kategorii o wyjątkowo niemodnym fasonie. Tordak żachnął się i ponaglany uporczywym nawoływaniem starca jął wspinać w tym kierunku. Ciało huśtało się kołysane wiatrem, pyk-pyk; ten widok, jak i odgłos chrzęszczącego sznura, działały kojąco na skołatane nerwy krasnoluda. Odkąd przystał na propozycje czarodzieja, jego życie stało się jeszcze bardziej do dupy. Mega do dupy. Westchnął ciężko na tę myśl, podciągnął, usiadł na gałęzi okrakiem i sunąc na dupie zbliżył do wisielca. Smród uderzył go w nozdrza z impetem czołgów Układu Warszawskiego sunących na Czechosłowacje; była to mieszanka łoju, kupy i perfum czwartego rzutu. Tordak z obrzydzeniem i ulgą jednocześnie wyjął zza pasa jeden ze swych stu czternastu toporków do rzucania i przeciął linę tuż nad głową szpetnego nieszczęśnika. Obijając się przez dłuższy czas od gałęzi do gałęzi, ciało uderzyło wreszcie o ziemię, zaś zdegustowany krasnolud rozpoczął żmudną wspinaczkę na dół. Kiedy nań dotarł, czarodziej był właśnie w trakcie drobiazgowego egzaminowania ciała denata. - Na oko jakiś bard – rzekł pocierając podbródek i wskazując na leżącą obok ciała połamaną małą, pokraczną gitarkę. - Jak bałałajka, to pewnie ruski – mruknął gniewnie Tordak, po czym zaintonował cicho swą rodową pieśń bojową – A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści… - Nie – przerwał mu Gandzialf – raczej jeden z naszych. Ruski nie nosiłby muszki i kapelusza. - Może i nie, ale buty ma jak ruski – Tordak splunął przez ramię. Gandzialf uśmiechnął się nagle i w skupieniu przewrócił denata na bok w celu odczepienia mu od pasa dopiero co spostrzeżonej sakiewki. - Włala – powiedział w Wysokiej Mowie potrząsając skórzaną paczuszką – Oto nasza nagroda! - Bez sensu – krasnolud niepewnie przestąpił z nogi na nogę – Kto by się fatygował i wciągał go tak wysoko nie przetrzepawszy kieszeni? Nic z tego nie rozumiem. - Boś głupi i małej wiary! Mówiłem ci, że musimy szukać znaku. I co? I znaleźliśmy! - Gówno – Tordak był gorącym zwolennikiem relatywizmu – Widać było faceta z odległości mili. Co to za znak? Zresztą – omiótł wzrokiem okolicę – ciężko znaleźć tu drzewo bez przynajmniej jednego wisielca. - No właśnie! A los przywiódł nas właśnie do tego. Po co jednak strzępić język, zaraz sam się przekonasz, że mam rację – rzekłszy to rozwiązał rzemień sakiewki. Ze środka wyleciała zrolowana kartka wyrwana z kołoszytu. Gandzialf spojrzał na zaskoczonego Tordaka z wyższością, po czym rozwinął ją, odchrząknął i odczytał był, co następuje: [i]Pomocy! W moim domu są pięciometrowe pająki. Pomóż mi, a sowicie zapłacę! Jestem w… [/i] W tym momencie Tordak odwrócił się na pięcie i bez słowa ruszył przed siebie. - Ej no, nie dałeś mi doczytać! – zawołał za nim w proteście Gandzialf. - Pocałuj mnie w dupę – ryknął w odpowiedzi krasnolud – Obiecałeś mi ratowanie świata, przepowiednie, skarby, walkę z demonami i inne takie, a tu co? Gówno, następne pięciometrowe pająki. Spieprzaj, dziadu, idę do domu. - Ej no, poczekaj, przecież – zaczął Gandzialf, po czym urwał i żachnął się, cokolwiek to znaczy – A niech mnie… Tordak zaskoczony nagłym zamilknięciem Gandzialfa odwrócił się i ku swemu zaskoczeniu zobaczył jak zafascynowany, niemal oszołomiony czarodziej wpatruje się w trzymaną drżącymi rękoma kartkę. Podszedł bliżej i zobaczył, że była zapisana także z drugiej strony, tyle że zupełnie innym pismem, koślawym i niewyraźnym. [i]Piszę sam do siebie na szpargałach tego idioty, żeby nie zapomnieć. Ten przebieraniec kazał nam stawić się jutro o zachodzie słońca na placu Zamku Zgniłych Pierogów, mają być demony, napierdalanie i wyżera. Potem obiecał wyjaśnić, co i jak. Hasło do bramy: Beton. Pamiętać, kurwa! PS jak ten debil jeszcze raz westchnie, to – przysięgam – powieszę go na najbliższym drzewie. Kerang. [/i] Kiedy tylko Tordak odczytał treść wiadomości, zaintrygowany i oczarowany, powoli podniósł znad kartki swój wzrok. Szybko napotkał równie iskrzące spojrzenie czarodzieja. Obaj w jednej chwili zdali sobie sprawę, że byli, kurwa, w domu.

Komentarze

~bartek AAAAAAAAAAAAA, ABSURDALNE MANEKINY! Właśnie w tej chwili, NAGLE, złapałem urugwajską syntetyczną podróbę plazdykowej ręki Elvisa i zabieram się do pracy, przy okazji wyrzygując uszami resztę zupy grochowej, zjedzonej na podwieczorek! W pracy przeszkadza mi GIGANTYCZNY NOS STALINA, ale to nic, bo zaraz wezmę i zap1erd0lę go z potwornej krzemowej atrapy betonowej wrotki na gąsienicach! AAAAAAAAAA!

PS. J3bana cenzura na fotoblogu!!!
01/05/2008 16:16:56
~cuth Aaaa, to nie wena strzeliła focha, ale Ferdynand Foch strzelił wenę, prosto w ryja, a potem - literalnie - zastrzelił ją z KARABINA!

Niestety, TP nie ma ostatnio czasu, ale obiecuje, że znajdzie. Te ciągłe telefony fanów i pielgrzymki pod nasz balkon stają się coraz bardziej dokuczliwe.
01/05/2008 3:15:34
~aibrean panowie, no co to ma być? wena focha strzeliła i zabrała zabawki z waszej piaskownicy czy jak? lud pracujący i uczący się miast i wsi żąda kolejnych części powieści fantasy ciotki Kryśki!
29/04/2008 23:03:30
szczezuja Cholera, czuję się "ubiegnięta" :D Ja to miałam napisać! :)
13/03/2008 17:09:12
~zuza Korzystajac z dobrodziejstw sali informatycznej (tylko TU Wasze komentarze dzialaja - to znak! Od dzis wyznaje kult sali informatycznej!), niniejszym wiec, korzystajac:
< ambitny komentarz >
Panowie. Cos nowego prosze!
11/03/2008 12:46:28
~kaaa A proszę, choć trzeba przyznać, że droga do zdobycia zupy okazala się nadspodziewanie zawiła i wyboista... Nie to co droga do zapiekanki ;-)
25/01/2008 23:38:08
~cuth można - głową w dół. oto mi chodziło, ale jak każdy wielki artysta zostałem niezrozumiany przez masy!
25/01/2008 22:18:26
szczezuja Ja się nie chcę czepiać, ale chyba nie można wspinać się w dół :D. Ale może to ja źle poinformowana jestem ;P
25/01/2008 22:02:21
~cuth Z uwagi na brak miejsca w notce (cholerny limit znaków) w tym miejscu chciałbym podziękować za wyprowadzenie psa na spacer i zupę cukiniową :)
25/01/2008 0:34:26

Informacje o terrorpierdolcow


Inni zdjęcia: Hejka? traidor1550 akcentovaSynuś nacka89cwaZ kuzynem nacka89cwaRzekotka drzewna wieslaŻar tropików bluebird11Pluralizm postaw. ezekh114Natura locomotivPająk i jego firanka :) halinamWolność to była ... dawniej. ezekh114