ta da da da da ....

... nie powiem ze sylwek sie nie udał ... było suuuper ... mimo że w trójke siedzieliśmy odlądając fotki z wakacjii i opowiadając syczowi każde po kolei, żłopaliśmy piwo ... sprostowanko ... ja złopałem a krysia i syczu tylko pomoczyli usta :P ale i tak sukces ... syczu wypiuł jedno , krysiek też a ja już po 2 trafiałem w framuge a po 3 dzwoniłem do ludzi i 3 razy składałem im życzenia ... no prawie każdemu na liście xD ... mieliśmy 6 piw ale chłopaki schowali mi 4 bo bali sie co zrobie tym razem xD z prochami też tak było jak wyżygałem wszystko ;/ jeszcze przed samym sylwkiem było suuper xD po 30 minutach kupiliśmy piwo ... sukces, cieszymy sie i wogółe hepi ale ... ale to ... najgorsze ... nie ma w domu otwieracza ... dzwoniliśmy do wszystkich i nikt nie miał wolnego ... kurwa ... czyżby cała prawa i 20 złotych na piwko poszła na marne ... ?? nie ... wybawcą okazała nie "była esk" znajomego która po dłuuuższej rozmowie z kryśkiem pożyczyła nam go :P następnego dnia miałem tekiego kaca ... że go nieodczuwałem xD ... ech ... było suuper ... do dziś kiedy po 23 dniach znowu zapaliłem ... ach ten piękny i pociągający zapach Marlboro Lightów ... ;/ jeśli zobaczycie mnie ze slimem pozwalam wam podejść i mnie walnąć ... naprawde ... walić śmiało :P