Zaczęła się szkoła, nie chce mi się uczyć, więc wróciłam na bloga. ;D
Zdjęcie jeszcze wakacyjne - z terenu na zakończenie sielanki. :>
Trzecia klasa rozpoczęła się... całkiem nieźle. ;) Na początku - euforia planem szkolnym, poniedziałki, piątki kończę o 12 - bomba. Teraz, kiedy mam już pełny plan włącznie z zajęciami dodatkowymi, tak różowo nie jest. W poniedziałki korki z chemii, w piątki 3godziny dodatkowej biologii i do domu wracam wieczorem, w środy dodatkowy hiszpański po lekcjach, a w czwartki treningi i cóż - aktywnie cały czas. ;) Póki co ogarniam, źle nie jest, a jak będzie później - zobaczymy. :>
Cielut znowu zamienia się w łaciatą kulę osiągającą na prostej trzecią prędkość kosmiczną, ale przynajmniej coraz chętniej wychodzi nosem do przodu za ręką. Muszę się postarać o zdjęcia, bo to, co ja uważam, a to, co jest w rzeczywistości to mogą być dwie różne rzeczy. :D Reszta stadka spokojnie. Z Yke robi się fajny tuptaczek - z jej wykrokiem aktywny kłus jest po prostu genialny. xD I choć mamy jeszcze problemy z wygięciem, na dużych kołach jest już całkiem nieźle. Tinkery po swojemu tinkerują - na te małpy już zazwyczaj nie mam ani czasu, ani siły. Rózia odstawiona póki co od jakiejkolwiek pracy - plecy, a i ostatnio jakieś paskudztwa na pęcinach się jej porobiły. Z kolei Zuźka hopsa na lonży, a potem ewentualnie kilka kółek pode mną.
W Sulbinach rewelacyjnie. ;) Ostatnio kopnął mnie zaszczyt i dostałam Rabata - szportkonia pani Marty. ;) Że tak powiem: inna bajka. :D Najbardziej mnie zaskoczyły szybkie reakcje. ;D Chwila nie podtrzymania galopu i koń przechodzi do kłusa. I mega luźny galop - taki totalnie puszczony z kłębu - wow. :D Poza tym zaczęłam na Katonie chodzy boczne w kłusie już. I jak za pierwszym razem wychodziło prawie przyzwoicie, tak później zawsze musiałam schrzanić końcówki. Ale będę nad tym pracowała.
Teoria prawka zdana, w środę praktyka, i może będę mogła w końcu sama dojeżdżać do Ciela. ;D
Tyle u mnie z grubsza. ;> Gratuluję wytrwałości, jeśli tu dobrneliście. :D