Taki tam raj na ziemi. ;)
Wpadłam w pewien rytm i jest mi dobrze. :D Rano samochód (10 godzin za mną i nikogo nie rozjechałam!!! ), po południu koń i wakacje lecą galopem. Myśl o wrześniu mnie przeraża, ale nabrałam już wprawy w odsuwaniu tego faktu od siebie. :> Także jest dobrze.
Ciel im częściej chodzi tym więcej ma energii następnego dnia. -.- Przeplatamy sobie dreptanie po płaskim z pokonywaniem szalonych 40cm i galopami po rżysku. ;> Z tych ostatnich postaram się o zdjęcia, bo mamy taką drogę, że o w mordę. Poza tym Ciel zaczyna łapać równowagę i galopy pod siodłem zaczynają przypominać galopy. ;>
Do Sulbin też systematycznie jeżdżę, a po ostatniej jeździe jestem wręcz wniebowzięta. Woziłam tyłek na Katonie i zastanawiam się, czy umie on chodzić też na uszach. :D Kochany wszystko pójdzie! Ustępowania, łopatki, a ostatnio zaczęliśmy też trawersy - bez problemu (z jego strony ;>). Mam takie cudowne uczucie, że w moim parajeździectwie zaczęło się coś dziać w końcu. :D