Wczorajsza, zmoczona Bójka. :D Troszkę nam popadało, ale nic to. Ba! Udało się jeszcze trochę pojeździć. Naprawdę krótko, bo już odrobinkę ciemno było. :) Dzisiaj za to od rana działamy. Kobyła cudownie. :D Raz udało się nawet ustępowania zrobić! :D :D Trochę przejść, które wychodziły różnie, ale myślę, że najgorzej nie było. No i wkońcu doczekałyśmy się wizyty kowala! Łaaaa. Biorąc pod uwagę fakt, że jechał do nas od tygodnia? Dwóch? To naprawdę duże łaaaaaaaaaa. Z kobyłami nie było większego problemu (Bójka tylko stwierdziła, że takie stanie jest nudnie, zaczęła bawić się wiadrem, wywaliła je, co była tak nieoczkiwane, że biedaczka się przestraszyła i nadepnęła kowala :D :D :D ojoj, strasznie mi przykro), no ale zaczęło się przy Młodej, która wchodzi chyba powoli w okres buntu i zaczęła nam dębować. Fajnie było. Nie ma co. Ale i tak rekord pobiła Baśka (ah, ta Baśka! :D ), przy której zostało zaangażwoanych do roboty 6 osób. :)
Na chwilę obecną padam, a przydałoby się kawałek lekcji odrobić, ewentualnie poudawać, że się uczę. Nie kce mi się... Prawdę mówiąc, to już nie pamiętam, że tydzień temu miałam wakacje...
Czerwono mi. :)