Niech wczesno wrześniowy ogień nie trawi stron, nie pożera kartek papieru pisanych zimowymi wieczorami. Niech nie pozwoli historii jeszcze raz się powtarzać, nie znajdę już więcej miejsca na popioły. Swoją drogę zachodzę w głowę, dlaczego przez tyle lat nie pisałam choćby pamiętnika, nie wspominając już o dzienniku. Takim papierowym, którego mogę dotknąć, powąchać kartki, naskrobać coś ulubionym piórem, abym kiedyś mogła zobaczyć chociażby jak pisałam 'wieki temu'. Przez prawie cztery lata zapisałam niecałe dziesięc stron (czyli zaprzeczenie własnym słową, bo jednak coś na jego kształt ukrywam pod łóżkiem), by teraz dostawać prawdziwego 'objawienia'. Nie wiem na ile te słowa mogą mieć sens, po prostu wyrzucam je na papier, na pożywkę ognia, niezależnie od pory roku czy zapisu zamieszczonego. Z lubością pożre wszystko.
A z drugiej strony znów zanużam się w wieczornych życzeniach. Ni z tąd ni z owąd przychodzi pytanie: i cóż że ze Szwecji, nabierając zupełnie nowego sensu.