Co powinno mówić się, kiedy rozmowa ma się ku końcowi? Co powinno mówić się jako pożegnanie? Nie wzniosłe, nie przeraźliwie wysycone tym wszystkim, co zapakować można do worka 'odczuwania'? Pomachać dłonią, posłać do diabła, powiedzieć coś innego ponad standardową formułę? Ktoś w głowie śpiewa, ktoś w głowie podpowiada.
Tego kogoś tam być nie powinno.
Zachodzę w głowę i zadaję sobie pytanie, dlaczego nie mogę zapamiętać często bardzo prostych czynności, dlaczego mój umysł stawia nagle przede mną wielkie, żelazne wrota i każe sobie dobrym chęcią brukować drogę do piekła. Depresyjno-deliryczny nastrój chwilowo zagłuszam pochłanianym hurtowo dziurawcem. Nielicząc przerażającej senności, świat jest troche bardziej kolorowy.
Teatr tragedi opleciony w iluzje.