Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami pewna piękna, niezależna, bogata księżniczka, siedząc nad brzegiem czystego jak łza stawu nieopodal swojego zamku i kontemplując dobrodziejstwa ekologii, zobaczyła pośród bujnej trawy żabę.
Żaba wskoczyła Księżniczce na kolana i powiedziała: Słodka pani, byłem kiedyś przystojnym Księciem, ale zła czarownica rzuciła na mnie czar. Wystarczy jednak jeden twój pocałunek, a zmienię się z powrotem w wytwornego Księcia, którym w istocie jestem. Wtedy, moja słodka, będziemy się mogli pobrać i zamieszkać w twoim zamku. Będziesz mi gotowała, prała i niańczyła moje dzieci, nie posiadając się ze szczęścia, że spotkałaś mnie na swej drodze, i wdzięczna losowi za to po wsze czasy.
Tego wieczoru, przy wieczerzy, delektując się żabimi udkami duszonymi w sosie własnym, Księżniczka zachichotała pod nosem i pomyślała:
- A takiego!
Fragment "Nie wiem jak ona to robi" Allison Pearson, w której się ostatnio, powiedzmy z nudów, zaczytuję.
A czytając na przemian się śmieje i zasmucam, bo cała książka jest o kobiecie pracującej na pełnych obrotach w ważnej firmie, usiłującej przy tym być normalną matką dla dwójki dzieci i żoną dla stęsknionego męża.
Już wcześniej miałam świadomość, że to twardy orzech do zgryzienia, ale ta książka obrazuje to w taki drastycznie realny sposób, że... cały mój obraz idealnej przyszłości, w której połączę realizację zawodową i rodzinną, staje się nagle kompletnie nieprawdopodobny.
Ale to tylko takie chwilowe uczucie.
Jestem głupia i młoda, wolno mi myśleć inaczej, o.
A tak poza tym to ostatnio nie mam kompletnie energii i tylko bym spała.
Całą winę zwalam na pogodę...