jeden z moich lunch boxów na zajęcia, brokułki, makaron razowy, kurczak, kiełki a wszystko dopełnione zielonym pesto
cóż, jak tylko słońce zaczęło się wdzierać przez szyby moich okien od razu wiedziałam,że zjem śniadanie i pójdę pobiegać, było cudownie, cudowna, poranna dyszka zaliczona, teraz zajadam się twarożkiem i czuję się wspaniale. A dziś przede mną jeszcze wizyta u fryzjera - nienawidzę tego. Jestem może nietypową kobietą? z pewnością. Uwielbiam o siebie dbać, pielęgnować ciało, ale kiedy przychodzi do wizyty u fryzjera to przechodzę przez mękę. Nie chodzi o to,że nie lubię zmieniać fryzur, skądże. Męczy mnie towarzystwo bab, które ciągle mówią o paznokciach, solarium i nowych kreacjach na czerwonym dywanie. Wybaczcie, nie jestem z Hollywood.
tak czy inaczej, może pochwalę się efektem, nie mam zamiaru dużo zmieniać, mimo,że jest wiosna - wręcz wypada! delikatnie skrócę grzywkę, bo i tak już leci mi na oczy a czy coś poza tym? może rudość znowu? podobno dodawała mi charakteru i pasowała do piegów, może, może..
oprócz tego muszę jeszcze napisać essay. wyobraźnio, weno, inspiracjo - nawiedźcie mnie!