nie było mnie dość długo i raczej jeszcze długo nie będzie, od poniedziałku zaczynam pracę. Sesję zdałam w pierwszych terminach chyba z najlepszymi wynikami w trakcie całych studiów, jestem dumna. Ciężki okres za mną. Nie biegam już od miesiąca. Moja ostatnia przebieżka na początku czerwca okazała się ostatnią na długi czas. Noga tak bolała,że uniemożliwiała chodzenie. Aktualnie czekam na wizytę u ortopedy, ale wolny termin jest dopiero w sierpniu (!) dlatego w poniedziałek dzwonię i umawiam się na wizytę prywatną. Przez pierwsze dwa tygodnie miałam depresję, serio. Mogłam wykonywać jedynie ćwiczenia na brzuch i lekkie cardio, nawet bez truchtów. Teraz jest lepiej, bo mogę chociaż pobiegać chwilę w miejscu, ale nie ma mowy o prawdziwym bieganiu. Byłam smutna, zdołowana, bez energii... A najgorsze było to,że był to okres największego zapierdalu na studiach a co jak co, ale bieganie zawsze pomagało mi w przetrwaniu najgorszego. Ale dałam radę i to mnie najbardziej zaskoczyło. Wszystko siedzi w głowie... No i chyba nici z półmaratonu we wrześniu, bo nie mam pojęcia kiedy wróce do biegania. A na pewno czas będzie gorszy. Nie ma mowy o zejściu poniżej 50 min. Przyczyna? Podejrzewam przetrenowanie ;) człowiek uczy się na własnych błędach. Jak już wrócę do biegania, to tym razem racjonalnie. Tak bardzo tęsknię i tak bardzo jestem bezsilna. Zrozumie mnie tylko ten, kto Kocha ten sport tak jak ja i robi to z pasją i miłością. Bieganie pomagalo mi z codziennością. Musiałam poradzić sobie bez tego. Ale trzeba dostrzegać pozytywne aspekty wszystkiego - skupiłam sie na brzuchu i jest o wiele lepiej! Ściskam Was i udanych wakacji! Ja swoje rozpoczęłam wczoraj spontatniczym wypadem nad morze. Ale najlepsze dopiero przede mną, góry! Byleby przepękać w tej pracy, zarobić kasę i wybywam do mojego świata.