Któryś z mroźnych, zapewne wtorkowych poranków, godzina ok. 8:40. Korzystając z tego, że we wtorki zawsze jestem 2 godziny przed lekcjami to postanowiłem się wybrać na Starówkę celem zabicia czasu, wolałem to niż grzać dupsko w szkole. Mgła, tak to była dewiza tamtego poranka, widoczność ograniczona niczym humaniści z matematyki.
Jednak najbardziej intrygujące na tym zdjęciu jest nie to co widoczne, lecz to co niewidoczne, nieosiągalne. Bynajmniej to tylko moja opinia, no ale w sumie tego nie trzeba podkreślać bo niby czyje opinie miałbym tutaj zamieszczać, piękne jest to co własne i nieusystematyzowane. Czasami wolę sobie odpuścić poznanie opinii jakiegoś wielkiego myśliciela ( no niech to tak odgórnie będzie nazwane ) i mieć na coś swój własny pogląd, niż przejmować choć część z opinii kogoś innego. No ale powracając do zdjęcia, a raczej stwierdzenia, że pociągające jest to co niedostępne/utracone/etc. Często spotykam się z sytuacją, kiedy słyszę jakąś piosenkę i nie mogę jej znaleźć i wtedy praktycznie cała moja uwaga skupia się właśnie na niej, że muszę ją mieć choćby nie wiem co. I tak jest praktycznie ze wszystkim co utracone. Pamiętam jak daaawno dawno temu moja siostra lamentowała, że już nigdy nie będzie mogła pójść na koncert Nirvany ( bo niby jak skoro Kurt został ładnie mówiąc zajebany przez własną żo... aaa dupa, a nie żone, sucz ino, pieprzona głupia gęś której powinno się wycinać codziennie nową część ciała, aby chociaż pod koniec życia zobaczyła co oznacza ból ). Ale abstrahuję od tego, żeby uniknąc pierdolnięcia ciśnienia. Eniłej motyw niedostępności został pięknie ukazany w Simpsonach ( i kto mi powie, że z seriali nie można niczego wynieść ? ). Otóż Bart przeżywa wielki krach osobowości, z powodu miłości ( o ! zrymowało się ), czuję, się strasznie źle z powodu tego, że utracił dziewczynę. Jego młodsza siostra przedstawia mu to w ten sposób, podchodzi do dziecięcej zagródki ( cholera nie wiem jak to się nazywa ), w środku znajduję się małe dziecko bawiące się piłką. W łóżku jest mnóstwo zabawek, lecz małe dziecko skupia się wyłącznie na piłce, kiedy siostra zabiera parę klocków to wtedy dziecko odrywa się od swojej aktualnej zabawki i próbuję przechwycić klocki.... Utracone jest najcenniejsze. Zresztą nie trzeba szukać daleko. 6 września 2007 zmarł Luciano Pavarotti, nie będe opisywał jego żywota, osiągnięć itp. nie interesowałem się jego twórczością kiedyś to teraz nie będe szpanował czego to On nie zrobił. Chodząc po last.fm-ie natknąłem się ( to było jakies 3 tygodnie temu ) na listę najwyższych skoków popularności Luciano Pavarotti - 273 % ( z pamięci pisze ). To chyba już ostatecznie potwierdza kwestię śmierci i wzrostu popularności. No tyle napisać chciałem i tyle napisałem.
P.S: A żeby nie było to ukulturalnijcie się http://youtube.com/watch?v=jmS41_JdVLg&mode=related&search=
P.S2: Tytuł notki jest także tytułem piosenki
P.S 3: Napletek Zamoya śmierdział kałem....