16 lutego 2007r.
Zgaduje, że normalny dzień na dzielnicy 10-tej. Dobra nie był on wcale normalny ale to akurat nie jest wcale ważne, jak sam się domyślam piszę to tylko dlatego, żeby mieć nabite te xxxx znaków, ew. z lenistwa nie chce mi się kasować mojego "dzieła".
Jakimś to przypadkiem się stało, że posuwaliśmy się... złe słowo, szliśmy do Qby ( inaczej znany jako qba2000, chociaż reszta jego mniej lub bardziej sławnych przydomków też jest warta napisania, ale to kiedyś ), nagle mój 7-my zmysł coś wyłapał ( mój 7-my zmysł uaktywnia się kiedy mam przy sobie cyfrówkę, dzięki czemu czasami mi coś wyjdzie ). I oto tutaj na TYM ZDJĘCIU MAMY.... wtedy mi się to kojarzyło z czymś piersiowo-pępkowo-męsko-genitalnym CZYMŚ. Ale tu o kształcie nie mowa, widząc to zacząłem głośno drzeć ryja(literacko mówiąc) i śmiać się co Qba skwitował ( tak pi razy drzwi to było 8 miesięcy temu )
- Fak praktycznie codziennie tędy przechodzę i nigdy tego nie zauważyłem
Można to zrozumieć, przechodząc tamtędy najczęściej kieruję się do/z Kanciapy/Pawła, więc wiadomo łatwiej jest myśleć ile piw dzisiaj wypiję ( albo milion innych "ważnych" i "egzystencjonalnych" rzeczy ) , niż rozejrzeć się. Nie mam tutaj, ani trochę zamiaru krytykować bo tak mamy wszyscy, niektórzy bardziej,niektórzy mniej. Zalatani, zajęci, zmęczeni przechodzimy obok przedmiotów codziennych i zdajemy się ich nie dostrzegać. Tak jest nie tylko z przedmiotami, także z ludźmi. Zauważam to na samym sobie, żyję z tą osobą w jednym domu od samego swojego początku i w gruncie rzeczy mało o niej wiem, o kim mowa ? O Babci oczywiście, osobie która mnie wychowała, opiekowała się mną. I co ode mnie ma w zamian ? Nawet uwagi mało, bo ja oczywiście mam swoje "ważne" sprawy, które raczej nie wyrastają powyżej rangi "impreza/koncert/sesja". Marne to wartości sobie w życiu ustaliłem, nie ma co :/
Chociaż może teraz jestem taki krytyczny wobec siebie przez muzykę jaka sączy się z głośników, Vangelis - The Last Mohican powoduję, że wzrasta we mnie uczucie, że coś straciłem, trochę sentymentalizmu. To na prawdę zadziwiające jak takie "dźwięki" ( bo czym jest muzyka tak patrząc obiektywnie ? ) potrafią spowodować w człowieku gotowanie się ? Dobry utwór potrafi człowieka postawić na nogi do działania, biegu, walki, wyczynów, po to, aby chwilę później rzucić go na glebę, aby rozpaczał nad swoimi wyimaginowanymi problemami.
Kończę, aby móc udowodnić samemu sobie, że komputer nie jest wcale wyznacznikiem moich potrzeb życiowych. Chociaż może... W każdym razie przyjdzie dzień, w którym skupię się trochę bardziej na muzyce, jej "stopni wtajemniczenia", że to tak ujmę. Kończę, kończę.
Reklama: przypominam o możliwości komentowania wcześniejszych notek, ja i tak to przeczytam wcześniej czy później.