W piątek spełniło się moje życzenie - być na koncercie Myslovitza. Tak, byłem to jest fakt potwierdzony, ale będąc tam nie czułem tego czegoś, wiem to posrane, cały czas czekałem właśnie, żeby być na koncercie zespołu który kochałem przez większość swego życia, którego piosenki wywoływały we mnie najróżniejsze stany a tu rzyć zbita. Brakowało mi tego czegoś, chyba nawet wiem czego..... Ale z drugiej strony to chyba tak jest, że marzenia są zawsze piękniejsze niż rzeczywistość. Kiedy się marzy o jakiejś grze/filmie/piosence to zapomina się o wszystkich jej wadach, pamięta się tylko fajne strony, a złe odpływają gdzieś daleko. Daaawno temu i nieprawda, miałem sen w którym hmmm byłem szczęsliwy, szczęśliwy do granic możliwości, pamiętam do dziś tylko taką końcową scenę, że siedzę z jakąś dziewczyną i wpatrujemy się w zachód słońca. Oczywiści e ten piękny obraz został przerwany przez obudzenie się. I wtedy od razu po obudzeniu przeszła mnie na wskroś gorycz, gorycz tak mocna, że chodziłem jak struty przez 3 następne dni. Ale sądzę, że warto było przeżyć te 3 ciężkie dni, aby móc przez chwilę poczuć prawdziwe szczęście.