zdjecie ukradłam milenie ^^
powiem szczerze ze niby jest lepiej..
lepiej bo rzadziej robie cos co wczesniej, jednak do konca sie od tego nie uwolniłam, nie wiem czy kiedys sie uwolnie..
w jozefowie było bardzo pozytywnie..
od 18 kasi do sylwka i sesji z werką, oraz rzucania sie sniegiem..nie bede opisywac bo to co najfajniejsze zostanie w mojej głowie :)
ten tydzien to masakra..
w pon lekcje szybko do domu, coś zjezc, zrobic lekcje i na trening..:)
we wtorek było nawet luzniej tyle ze spałam 5h? w kazdym razie w srode byłam mega zmeczona wyszłam z domu koło 7 a wróciłam koło 20. po szkole zostałam i wymyslałam na czwartek solówke i potem na trening. wiec w domu byłam pozno..wtedy lekcje no i spac..
a czwartek zawody..w sumie nawet mnie troche ucieszyły..2 miejsce wiec fajnie, tyle ze pozniej usłyszałam ze nie za fajnie tancze ten układ wiec było chwilowe załamanie..
ale po 4 miesiącach zupełnego nie cwiczenia a takze roku nie cwiczenia dłuzej niz dwa tygodnie sądzę ze było na serio dobrze..
pierwszy raz sie bawiłam tancem, a to najwazniejsze bo przełamałam pewną barierę..
powiem szczerze ze po 5 dniach jestem bardzo zmęczona..ale lubie takie coś..w sumie lubie byc padnieta, wtedy wiem ze coś robie, a nie siedze bezradnie na tyłku..
no i nie mam czasu na robienie czegoś bardzo durnego..to mnie cieszy.. nie tylko mnie.
a teraz mozecie myslec ze oszalałam obejrze prosto w serce( ogladam z przyzwyczajenia oglądania czegoś o 17.55 jak jestem w domu ^^) i ide robic lekcje..