Nie chce, nie potrzebuje być numerem jeden. Ani Twoim ani Twojego serca. Czy tez wchodzić w Twoje życie na siłe, albo wisieć nad Tobą jak burzowa chmura. Lub coś tworzyć, kimś być i cos mieć.
Chce być za to Twoim planem zapasowym. Czyms w rodzaju odskoczni. Tym drugim końcem życia. Ta drugą stroną. Tą ciszą przed burzą. Trzymaniem za rękę, wsparciem. Bo zawsze będę Twoim wsparciem. Tym czymś czego potrzebujesz w szare, smutne dni. Spokojnym momentem. Chwilą.
Stać za Tobą murem. Nie oceniać, tylko podtrzymywać. Podnosić i zbierać. Za Tobą skakać. Tak tylko na Ty.
Podawać Ci dłoń byś mógł wstać.
Nie rzucać Cię na głęboką wodę, tylko poczuć bryzę.
Nie być strachem i strachu nie tworzyć. Być po cichutku i po trochu. Krok za krokiem i górę przejdziesz.
Rzucać wszystko bo potrzebujesz na już. Bo wieczór za cichy, bo tylko w jednym pokoju pali się światło.
Bo na tym się znam jak nikt inny.
I walnać Cię w łeb tak na zaś, dla przestrogi w dupe Cię kopnąć, czy nieudolnie do domu zanieść.
Albo chociaż "wstawaj, bo sie spóźnisz" powiedzieć. Czy nawet tylko spojrzeć.
Tak tylko w pół żartem i trzy czwarte na serio.
Tak na jesień, na lato, na zime czy wiosenny wieczór.
Tak na jeden telefon, na "hej co słychać ?"
tak na wsparcie.
Let me be your backup.
I will always have your back.