Siedzę i w głowie toczę wojnę z tymi wszystkimi politycznymi potworami,
autoafiriuję bo tylko to mi może jeszcze pomóc.
Jutro o 7.30 nadejdzie czas, w którym wszystkie przeraźliwe głosy z mojej głowy rozejdą się, rozpadną. Przestaną męczyć mój umysł, boję się bardziej niż w sierpniu zeszłego roku.
Jeden papieros, zaraz drugi,krzyki jakby chciały się wydostać ale nie potrafią.
Leżę i piszę tutaj notkę. Pierwszy cel to godzina 18 kompletna cisza.
Gdy tylko polityczne potwory wyjdą jutro na zewnątrz pojawią się te matematyczne, te - mam dzieję- pójdą bokiem nie zwracając na mnie uwagi.
Tymczasem, dogra podświadomości zamknij swój szanowny ryj, bo mam za dużo do zrobienia do piątku.
Jeszcze raz trzeba pokonać strach.