Rozdział 3.
Widziałam tylko białe światełko na końcu drogi. Musiałam tam iść, ale przecież to nie miało się tak skończyć. To nie miało tak być. Po krótkiej chwili wszystko stało się białe, słyszałam tylko znajome głosy " Przecież to nie jej czas , proszę no. "
-Nie obudziła się jeszcze ? - usłyszałam męski głos.
-Jasne, że się już obudziłam- powiedziałam, przynajmniej mi się tak zdawało.
-Nie jeszcze nie. - odpowiedział tym razem kobiecy głos, zaraz.
Przecież to głos, z którym żyję na co dzień. To głos mojej mamy. Pomyślałam sobie co ona robi ze mną na dyskotece, przecież powiedziałam im że ich nienawidzę. Co jest grane ? Myślałam że pora się obudzić, ale jak się obudzić jak jeszcze przed chwilą piłam sobie
drinka i dalej mi się film urwał.
- Patrz ! - powiedziała mama. Ona mrugnęła, no zobacz ! Ona się obudziła.
Tato nawet się nie odezwał tylko szybko zawołał lekarza. Pan doktor kazał się odsunąć im to znaczy wyjść z sali na której leżałam. Przyznam szczerze było bardzo przytulnie.
- Pani Wiktorio, wróciła pani do nas ? - lekarz zapytał.
- A gdzie ja wyjechałam ? - zapytałam po czym otworzyłam całkiem oczy i zobaczyła przystojnego lekarza w zielonym ubranku. Nie no byś piękny, ale wiecie chyba był zajęty to znaczy na takiego się wydawał. Dała bym mu jakieś 20 lat. Młody jak na lekarza.
- Nic nie pamiętasz ? - zapytał ponownie.
- Ale co mam pamiętać ? - znowu zapytałam, myślałam że gramy w jakieś pytania.
- Z tego co wiem twoja przyjaciółka nam powiedziała że przyszłaś, napiłaś się czegoś i zemdlałaś. - odpowiedział.
Podejrzewamy że ktoś musiał ci coś dosypać.
- Aha, zawołaj mi tutaj tych co tutaj siedzieli. - powiedziałam złośliwie.
Rodzice weszli do sali i usiedli koło mnie. Ja za to nic się nie odzywałam czekałam na jekieś przeprosiny, bo to przecież przez nich się stało. Gdy by nie oni, to znaczy gdy by nie zrobili by Weroniki to było by wszystko dobrze. Była bym tylko ja.
- Co ty zrobiłaś ? Chciałaś się zabić ? - od razu naskoczyła mnie mama z pytaniami.
- A ty co zrobiłaś ? Po co robiłaś Weronikę, to wszystko przez nią. - odprysnęłam. Dobra, nie chce mi się z tobą
gadać, idźcie stąd. - machnęłam na nich rękę.
- I co ty sobie teraz myślisz że co ? Że dasz sobie sama radę ? Bez nas to ty jesteś nikim. - tato wkroczył w akcję.
Myślałam że zaraz wyjdę z tego łóżka i tak mu przywalę za te słowa że się przekręci i wyleci przez okno. Ale w przeciwieństwie do niego mam opanowanie i znam swoją wartość.
- Wyjdźcie stąd ! - wykrzyknęłam że aż wszedł przystojny lekarz i wyprosił ich.
Usiadł koło mnie i sama się zdziwiłam.
- No i co teraz będzie się pan nade mną litował ? Nie potrzebuję tego, mogę już iść ? - zapytałam.
- Na własną odpowiedzialność, ale jesteś jeszcze osłabiona. No chyba że zabiorę cię do domu u siebie, twój tato to mój kolega i znamy się i mi takie coś powiedział bo wiedział że nie będziesz chciała wrócić teraz do domu. - powiedziałam.
Ja się oczywiście zgodziłam, ubrałam się w te ciuchy co byłam na dyskotece. Bo oczywiście moja mama mi nie przyniosła. Taka z niej matka, ale ujdzie. Po jakiś 4o minutach wyszliśmy pod rękę ze szpitala. Czułam jego zapach i postanowiłam zapytać.
- Ile pan ma lat ? - zaśmiała się.
- 18 a czemu pytasz ? - puścił do mnie oczko.
- A tak o, daleko mieszkasz ? - zapytałam ponownie po czym weszliśmy do niego do auta.
Takie ciacho pewnie stażysta, ale jest świetny. Nie wiedziałam co się dzieje. On się do mnie zbliżył, a ja odsunęłam.
I wtedy zauważyła z tyłu auta bluzę chłopaka z ulotką.
- To ty ! - wykrzyknęłam i wyszłam z auta. Nie mogę uwierzyć. Łzy poleciały mi po policzkach. Dlaczego mnie wszyscy okłamują, dlaczego ?
_____ Mam nadzieje że się podoba. Liczę na fajne i komentarze. Dziękuję _____