photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 17 KWIETNIA 2014

17042014

tak bardzo chcialam odpoczac.
odpoczac od codziennej monotoni, wstawania o godzinie 7, chodzenia o szkoly, siedzenia w domu, chodzenia spac ciagle o tej samej godzinie.

teraz tego pragne.
bo przez prawie 3 tygodnie nie ujrze Jej.
nie zobacze jej smutnej, rozczarowanej mna, twarzy.
nie zobacze usmiechu, ktory poprawial mi humor.
nie uslysze glosu, ktory lagodzil bol.
nie poczuje zapachu, ktory towrzyszyl mi do konca dnia. 
pozostaje mi pustka, ciemny pokoj, cisza i wyobraznia i umysl.
a to nie daje spac. 
to okropne uczucie.
myslenie, wyobrazanie sobie czegos, co sie nigdy nie przydarzy.
ta nadzieja, ktora zabija.
jest definicja mojego szczescia.
mojego usmiechu.
mojej checi do zycia.
symbolem seksu, atrakcyjnosci, pieknosci.
obiektem westchnien wielu mezczyzn, ale z pewnoscia wielu dziewczyn rowniez.
jest tak strasznie nieosiagalna.
chlodna, ciepla, mila, chamska, przyjazna, arogancka.
jest jej tak duzo.
znam jej wiele stron.
kazda tak samo piekna.
czasem po prostu nie wiem, co robic.
mysle, ze jest sama, a nie chce tego.
nie chce jej samotnosci.
wiem ile przeszla.
wiem, przez co musiala przejsc, by teraz byc taka osoba jaka jest.
mam do niej tak strasznie duzy szacunek.
darze ja niesamowicie dziwnym uczuciem, ktorego nie czulam wczesniej.
a tak naprawde zaczelo sie od glupiego zauroczenia w maju 2013.
17 maja zdalam sobie sprawe z istnienia kobiety o dlugich blond wlosach, ciemnych oczach, wspanialym glosie i charakterze.
niestety, dane mi bylo ja podziwiac i napawac sie jej usmiechem, glosem, zapachem przez niecale dwa miesiace.
potem odeszla, chyba na zawsze, chyba zostawila w moim sercu maly slad, ktory czasem mi o niej przypomina i jest zle.
potem myslalam tylko o tym, by znalezc kogos, kto mi ja zastapi.
szukalam. dlugo szukalam.
wpakowalam sie w bezmyslny zwiazek na odleglosc, ktory byl dziecinada. 
ktory skonczyl sie zbyt szybko chyba.
to byly dwa miesiace.
a moze nawet nie dwa..
niby oddalam czastke siebie.
niby powiedzialam, ze na zawsze, ze kocham, ze jestem.
oszukiwalam nie tylko siebie, ale i mojego motyla.
do wrzesnia darzylam ja naprawde wspanialym uczuciem.
a potem?
a potem pojawila sie ona.
pierwsze chwile, pierwsze slowa jej, pierwsza nasza rozmowa, wymiana spojrzen, potem usmiechy, cos wspanialego.
nie bylam juz w stanie uniesc zwiazku z motylem i zachowalam sie jak skurwiel.
po prostu wszystko olalam. nie dziwie sie, ze nie chciala mnie wtedy znac.
dziwie sie, ze chce mnie znac teraz.
nie rozumiem, dlaczego chce nadal miec mnie dla siebie.
nie potrafie pojac, dlaczego mnie kocha i poswieca swoj czas dla mnie.
kiedy ja to wszystko zepsuje. predzej czy pozniej.
staram sie w miare ogarnac to, by nie zrobic jej przykrosci.
by mogla poczuc szczescie.
i owszem- kocham ja.
ale kocham ja inaczej.
nie kocham jej tak, jak kocham moja M.
bo M. darze uczuciem wyjatkowym.
bo ona jest nieosiagalnym marzeniem.
pragnieniem.
czyms, co mam, ale nie moge miec.
czyms, co jest tylko wewnatrz mnie.
nie moge nic zrobic.
wiec pocieszam sie Motylem.
to jest zle, wiem.
wszystko co robie jest zle.
ale ja musze. ja potrzebuje.
potrzebuje ciepla, bliskosci, chwili, ktora zmieni cos w moim zyciu.
potrzebuje zblizenia z nia.
jest na wyciagniecie reki, ale dzieli nas bariera, ktorej nie moge zniszczyc.
i pamietam jej wzrok.
skierowany na mnie.
mowiacy zle rzeczy.
zarazem dobre.
'zostaw mnie, nie moge, odejdz, przepraszam, tak nie mozna'.
'chodz tu, potrzebuje cie, jestes wspaniala, chce, ale nie moge, wybacz mi'.
jej wzrok, jej szare, wspaniale oczy mowia tak wiele.
ale ciezko odczytac cokolwiek, jest zbyt tajemnicza.
ale to jest wspaniale.
to juz siedem miesiecy.
siodmy miesiac nieustajacych mysli o niej.
czemu sobie nie odpuszcze.
nie rozumiem jak innym moze podobac sie ktos gora kilka tygodni.
nie potrafie tego zrozumiec.
ja przez siedem miesiecy staram sie przestac myslec o M, ale kazdego dnia uczucie sie nasila.
niedlugo minie rok, a ja wciaz mysle o Karolinie.
wlasnie dzisiaj mija 11 miesiecy, odkad poczulam do niej cos wiecej.
odkad stala sie w moim zyciu kims waznym.
dzisiaj mija 10 miesiecy, odkad odeszla, nie pozostawiajac po sobie nic wiecej, jedynie puste wspomnienie jej wspanialego usmiechu, glosu i spojrzenia, ktorych bylo tak wiele.
do dzis mi sie podoba, choc wiem, ze sie zmienila.
widze jej zdjecie i nie widze juz jej.
widze dojrzalsza o wiele kobiete, z nadal dlugimi blond wlosami, z nadal wspanialymi oczami i cudnym usmiechem.
i idac przez miasto mysle o niej.
mysle o tym,  dlaczego jej nie moge zobaczyc?
dlaczego odeszla i nie chce nawet na chwile wrocic?
tak bez slowa odejsc.
po takich slowach, po takich gestach, po takich czynach.
po prostu.
pozostawiajac wspomnienie. puste, ulotne. wypelnione smutkiem.
nienawidze uczucie, ktore czuje.
to jest tesknota za czyms, czego sie nie mialo.
pragnelam jej. chcialam jej. 
za kazdym razem, gdy nasze oczy spotykaly sie, nasz wzrok mowil wiecej niz slowa.
to bylo calkiem fajne.
pierwsze kilka tygodni, codziennie wymiana spojrzen, a wrecz wzrok wlepiony w siebie.
wzrok mowiacy: 'jestes wspaniala, daj mi szanse, prosze, jestes cudowna, daj mi siebie choc troche, potrzebuje cie'.
az troche wstyd podejsc i porozmawiac, wiem.
po takich dwuznacznych spojrzeniach.
ale w koncu sie udalo. i pamietam ten dzien. doskonale go pamietam.
nie rozumiem dlaczego leca mi lzy.
dlaczego odchodze pamiecia tak daleko. to zle.
dokladnie pamietam Twoj wyraz twarzy, gdy poczatkowo do mnie mowilas.
pamietam jak potem ja do Ciebie mowilam.
pamietam Twoj wspanialy usmiech. pamietam jak tez sie usmiechalam.
pamietam jak patrzylam, jak stalas przede mna, bylas cudowna.
pamietam kazda chwile, ktora spedzilam obok Ciebie.
pamietam ten czas, gdy wszystko inne bylo mniej wazne, gdy wszystko inne zeszlo na drugi plan.
najwazniejsza bylas Ty, Twoj usmiech, Twoj wzrok.
pamietam moja zazdrosc, glupia zazdrosc, od ktorej wszystko sie zaczelo.
a potem po prostu zniknelas, nie pojawilas sie wiecej w moim zyciu. zostawilas dziure w sercu, ktora kazdego dnia staralam sie zapelnic. i powoli mi sie udawalo. az w koncu  poznalam M.
zaczelo sie tak samo jak z Karolina.
niewinne spojrzenia, spojrzenia, ktore mowily rozne rzeczy.
potem sie zaczely slowa. po prostu, slowa.
byla taka ciepla dla mnie, czulam, ze jestem choc troche wazna, choc troche widoczna. ze nie jestem sama.
pamietam jej dotyk, ktory dodal mi checi do zycia.
pamietam jej wzrok, ktory jakby chcial mi pomoc.
chcial pomoc zdechlemu czlowiekowi, widzac moje rece.
wiem, ze spojrzala i zobaczyla cos, czego chyba nie chciala widziec.
ona wie o mnie duzo wiecej od innych.
i modle sie, by poznawala jeszcze wiecej.
chce wiedziec tez wiecej o niej.
bronie jej, jestem z nia, wspieram ja.
przypominam sobie, ile juz mnie to meczy.
przypominam sobie wspaniale usmiechy. prosto do mnie.
pamietam je i placze.
pamietam jak dawalam jej pieprzone czekoladki.
pamietam jak tak starsznie chcialam je dac jej.
i dostala je.
z zyczeniami prosto z serca.
jej usmiech.. wystarczyl usmiech i dzieki temu usmiechowi zakochalam sie, chyba.
wczesniej nie mialam pewnosci, czy to czuje jest prawdziwe.
ale od tamtej pory, z kazdym dniem pragne jej bardziej i wiecej.
patrze i patrzy.
mowi i patrzy.
mowie i patrze.
czasem mam ochote po prostu podejsc i ja przytulic. nic wiecej. po prostu.
ale nie moge i nie potrafie.
jest miedzy nami taka bariera, ktorej ani ja, ani ona nie mozemy przelamac.
to jest ta granica, ktora nas powstrzymuje.
ale mimo wszystko wierze w to, ze razem pokonamy ta granice.
bez wzgledu na innych.
po prostu przejdziemy przez to razem.
i mimo, ze to graniczy z cudem, wierze.
mam nadzieje i mam wiare.
wierze w to, ze uda mi sie, ze uda sie nam.
i nie moge sie doczekac, az znow ja zobacze.
az ja uslysze.
poczuje zapach Francji.
to troche jak obsesja.
ale nic nie poradze.
zauroczyla mnie cala soba.
i robi to codziennie bardziej.
a ja ulegam i daje sie.
oddaje swoje uczucia, moje serce nie nalezy do mnie.
to mnie chyba zabija.
ale jesli mam umrzec z jej rak - moge umrzec nawet teraz.
to zalosne i niedorosle.
a ja jestem zalosna i niedorosla.
wiec chyba mi wolno.
a teraz napijmy sie i zapalmy.
zapomnijmy na chwile o swiecie, jest piekna noc.
usmiechnijmy sie do gwiazd, pomyslmy o sobie, potem pojdzmy spac.
przeciez jeszcze moze byc pieknie.
moze byc pieknie.

Komentarze

cassie Ładnie. ;]
Zapraszam do wyrażenia swojej opinii na temat moich początków.
18/04/2014 0:02:44
Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika pijaneserce.