nigdy nie byłam z Tobą dla kasy, samochodu czy znajomych. byłam z Tobą dla szczęścia, miłości i wsparcia.
wjechałeś w życie jak bit Chady. dawałeś wskazówki i siłę jak teksty Hemp Gru. pokazałeś ciężkie życie jak Peja. zostawiłeś blizny na psychice i odszedłeś jak Magik.
nie umawiamy się, nie spotykamy, nie widujemy, nie rozmawiamy, nie piszemy, w ogóle nie mamy z sobą kontaktu a gdy ktoś w naszym towarzystwie porusza ten temat udajemy obojętnych. i tylko czasami o sobie myślimy, czytamy stare esemesy i rozmowy w archiwum gadu gadu, podglądamy swoje opisy i przeglądamy zdjęcia. od czasu do czasu zaglądamy na swoje tablice fejsbukowe jednocześnie bojąc się, że któregoś dnia zobaczymy tam status 'w związku'. ale nie, na pewno nie tęsknimy..
idę korytarzem i sram tęczą widząc tą pseudo-miłość.
z mojej strony - starania. z twojej strony - totalna wyjebka, dzięki..
tak, Tobie życzę żeby wkońcu znalazła się ta która Ci złamie serce.
fakt, kiedyś mi się podobałeś. no ale przecież wiecznie ślepa nie będę.
nie mam wątpliwości, że Cię kocham. czasami tylko zastanawiam się kurwa za co.
dobra, koniec imprezy. wypierdalaj z mojego serca.
nie wiedziałam, że tak bardzo zaboli, kiedy zobaczę, że zmienił status na "W ZWIĄZKU".
ze łzami w oczach stwierdzam fakt, że jestem bezwarunkowo i nieodwołalnie zajebiście mega bardzo zakochana w pewnym panu. wiem, chyba mnie coś popierdoliło.
już mam dość udawania, że bycie singlem jest fajne.. bo wcale nie jest.