Za 23 lata zostane prezydentem.

Ludzie tak sobie na mnie patrzą ale ja na to nie zwracam uwagi albowiem po pierwsze przyzwyczaiłem się, a po drugie filozofowi nie wypada zwracać uwagi na takie rzeczy, gdyż odrywa go to od myślenia nad tajemnicami bytu, ontologią, eschatologią i innymi wyrazami, przy których Słownik wyrazów obcych to pikuś. I to nawet ten PWN-u.

Bo nie wiem czy wspomniałem, ale ze względu na coraz większą konkurencję na rynku pracy czujnych, acz cynicznych obserwatorów życia zdecydowałem się przebranżowić i zostać filozofem. Żeby przygotować się odpowiednio do pracy zdecydowałem się przeczytać (w ramach instrukcji) większą ilość dzieł filozoficznych. Po przeczytaniu których, żeby nie było wątpliwości, czytelnik odczuwa (oprócz nieodpartej senności) totalny brak zrozumienia. Zapewne w dążeniu do słynnego Sokratesowskiego wiem, że nic nie wiem. Ponieważ to akurat wiedziałem już od dość dawna (w końcu ten cały Sokrates, nawet nie wiedział kim jest Lady Gaga) poczułem się prawidłowo przygotowany i przystąpiłem do wykonywania obowiązków służbowych.

Czyli siedzę, myślę i czekam kiedy mi za to zapłacą.

A jak uda mi się narozrabiać wystarczająco, to może nawet awansuje do grona ludzi, którym płaci się za to, żeby już nie myśleli.

Z drugiej strony w parlamencie jest taka konkurencja...

Ogólnie odnosze wrażenie, że zamiast wyborów mamy casting na ogrodnika.

Ja nie idę głosować. I dobrze, bo żeby zagłosować na jakiegoś kandydata musiałbym:

a) powstrzymywać się od napojów wyskokowych takich jak kawa czy herbata, albowiem zawarta w nich teina i kofeina zaburzyć by mogła wszak obiektywizm i trzeźwość oceny.

b) odstawić na pół roku blackmemorial - Jesteśmy bardzo apolitycznym zespołem...

c) mieć skończone 18 lat...

Przerwa w koncertach do czwartego lipca. Trzy miasta - trzy koncerty...

Tęsknie, ale będzie GYT... Wkońcu są próby nieprawdaż?!

Tak? Czy jak? Czy nie? Nie wiem...

Rozpisałem się ale to nic. Idę poddać się terapii pościelowej.

Ponoć Nam muzykom - to dobrze robi.

Żegnam.