jestem najlepszą wersją samej siebie. i nikogo więcej to nie mieszam, ja to ja;
polecam każdemu. nie definiować własnego poczucia wartości przez pryzmat innych, ale mając dość pokory by przyznać się do popełniania błędów i ich naprawiania. nie żyć życiem innych ludzi, schodząc się z byłymi chłopakami koleżanek tylko z powodu, że są byłymi tej konkretnej osoby (to już w mojej osobistej opinii zakrawa za chorobę psychiczno-maniakalną, takiej fanki bym nie chciała mieć). nie żyć życiem innych, plotkując, manipulując, nasłuchując jak typowa baba z kiosku, może nawet w centrum miasta, ale zachowując się jak centrum wieśniactwa (ale nie "wsi", to dwa osobne terminy). nie można też nie żyć wcale, oczekując na jakiś magiczny dzień, który jawi się w odległej przyszłości i odliczając minuty, godziny i nie robić nic w czasie rzeczywistym.
wcale tak dużo nam nie potrzeba do szczęścia, tylko spokoju. nie komplikujmy sobie życia.
bawmy się z przyjaciółmi, chodźmy do szkół i pracy, oddawajmy się pasjom, korzystajmy z tego, co mamy.
nie ma sensu robić więcej dramatów, niż i tak życie codziennie nam zapewnia.
a jeżeli chcemy zmienić świat, zacznijmy od siebie.