dopiero, gdy wróciłam, zdałam sobie sprawę ze zmian, jakie zaszły. czasami człowieka nawiedzi nagła myśl, która daje wyjaśnienia na wszelkie wcześniejsze rozterki czy wątpliwości. z kolejnymi dniami znowu poznaję siebie, przyzwyczajam się do swojej nowszej wersij. otaczająca mnie rzeczywistość tylko mnie utwierdza, że wcale nie chcę być częścią tej społeczności- bo w mojej opinii ludzie tutaj są źle. kiedyś dojdzie do momentu, gdy będę mówić otwarcie nazwiskami, ale to jeszcze nie dziś- gdy będę mieć pewność, że nie będę mieć więcej do czynienia z wymienialnymi osobnikami, to na odchodnym wyleję z siebie wszystko. a może i nie? może do tego czasu zapomnę lub zmienię zdanie? może wróg stanie się przyjacielem? naiwni, którzy dalej by mnie tak postrzegali.
zbyt dużo złego mnie tu spotkało. powstrzymam się od wyliczania ze względu, że nie o wyszczególnienie mi chodzi. ale przez pryzmat własnych doświadczeń, obserwowanych zdarzeń, usłyszanych słów i wyciągniętych z nich wniosków- nie chcę już być w takiej rzeczywistości.