DZIEŃ PIĄTY
- Heeej ! Up, up, up ! - krzyknęła Ania.
- K..która godzina ? - zapytała zaspana Wika.
- Wpół do dziesiątej, lecę do łazienki obudź tych śpiochów.
- EEEJ ! - wykrzyknęła Wiktoria - budzić się !
- Kurde.. Przerwałaś mi taki piękny sen - powiedział Jakub.
- Dokończysz go wieczorem.
- Wieczorem to my wyruszamy na tajną misję - wtrącił się Mateusz.
- Ej, cioty która godzina ? - zapytał Kuba.
- Za dwadzieścia pięć dziesiąta. - odpowiedziała Wiktoria
- Kto jest w łazience ?
- Ania.
I jak co dzień łazienka, krzyki : wychodź już no ! i tak dalej.. O jedenastej wyszli na śniadanie. Wpałaszowali wszystko i poszli na wycieczkę nad jezioro. Dziewczyny się opalały, a chłopaki jak zwykle się wydurniali.
- To wychodzimy dzisiaj o dwudziestej pierwszej ? - zaczął temat Jakub.
- Ale was tam ciągnie - powiedziała Wiktoria.
- A Ty nie jesteś ciekawa czy ta cała legenda to prawda ?
- No trochę jestem...
- No to pasuje wam ta godzina ?
- Tak, w odchyleniu do dwudziestej pierwszej trzydzieści - odpowiedziała Ania.
- Eh.. No dobra, dwudziesta pierwsza trzydzieści najpóźniej.
- Ok, będziemy gotowe. Zjedzmy dzisiaj wcześniej kolację żebyśmy się dobrze przygotowali.
- No będziemy tutaj podobno do dziewiętnastej, więc nie wiem czy się tak szybko wyrobimy - powiedział Kuba.
- Damy radę ! - odpowiedział mu Mateusz.
- A co ? My nie damy ?! - dodała Ania.
Po dziewiętnastej wrócili do obozu i zjedli kolację w rekordowym tempie. Poszli do domku i zaczęli przygotowania.
- Jakie buty mam wziąć ? - zapytała Iza.
- Noo.. Weź te. - odpowiedział Jakub.
- No dobra, to lecę do łazienki się przebrać. - powiedziała Ania.
- Ok, ale z życiem, bo już późno.
- Dobra, dobra będę się spieszyć.
Wszyscy gotowi do wyjścia, ubrani w długie spodnie, wygodne buty i ciepłe bluzy. Jakub wziął plecak z prowiantem, którym była butelka wody.
- Do czego ci taki duży plecak ? Masz tam tylko i wyłącznie wodę. - powiedział Mateusz.
- Jakbym miał mniejszy plecak to wziąłbym mniejszy, ale nie mam więc nie wezmę.
- Dobra, weźcie latarki.
- Wszyscy macie telefony ? W razie czego jakbyśmy mieli się rozdzielić - powiedział Jakub.
- Tak.
Wyszli z domku, w pozostałych były pozgaszane światła.
- Jest ok, możemy iść.
Przemknęli się na palcach uważając na gałęzie, liście i inne hałasujące rzeczy. Byli już jakieś sto metrów od obozu, włączyli latarki i zaczęli rozmawiać.
- Jak to daleko ?
- No nie wiem. Coś koło dwóch kilosów. - odpowiedział Kuba.
- W końcu będziecie mnie nieśli, nie jestem pewna czy dojdę - powiedziała Wiktoria.
- Dobra, dobra. Dasz radę, to nie jest aż tak daleko.
O wpół do jedenastej doszli do fabryki.
- Boicie się ? - zapytał Jakub.
- Odrobinę, ale skoro to nie prawda to nie ma czego - odpowiedziała mu Ania.
- Słuchajcie, ktoś tu może przyjść. Jezioro jest strzeżone. Najlepiej jakby ktoś został i pilnował czy nikt nie idzie.
- Ja mogę zostać, nie ciągnie mnie tam zbytnio - zgłosiła się Wiktoria.
- No dobra, ale to tylko do jedenastej, później już raczej nikomu nie będzie się chciało tego czegoś strzec.
- No to ja zostanę z nią - powiedział Kuba - piszcie jak będziemy mieli do was wrócić.
Jakub zostawił im plecak z prowiantem. Ania, Mateusz, Iza i Jakub ruszyli w stronę budynku. Wika i Kuba usiedli na kłodach, z których wyraźnie było widać fabrykę i jezioro.
- Chcesz żelki ? - zapytał.
- Nie, dzięki. Ale możesz podać mi wodę.
- Proszę bardzo.
- Dziękuję.
- Nie boisz się ? Jest już prawie jedenasta.
- Nie, no może troszkę. Ale ...
- Ale ?
- Ale chociaż tyle, że mam ciebie i nie muszę siedzieć sama - uśmiechnęła się do Kuby
- No, to cieszę się że jestem Ci potrzebny.
Spojrzał Wiktorii głęboko w oczy. Zauważył, że ściągnęła rękawy na dłonie.
- Zimno ci ?
- Odrobinę.
Przytulił ją do siebie. Ich usta zbliżyły się do siebie. To był pierwszy najpiękniejszy moment z całego obozu. Pocałunek przerwał sms od Jakuba. Treść brzmiała "Jest 23 ruszajcie w stronę fabyki, wyjdziemy po was". Wstali i ciągle się obejmując poszli przed budynek.
- I co ? Znaleźliście coś ? - zapytał Kuba
- Nic a nic.. Chodźmy, mamy jeszcze trochę czasu.
Obeszli fabrykę dookoła, nic nie było. W pewnym momencie Iza spojrzała w okno i pisnęła.
- Co się stało ?! - zapytał przerażony Jakub.
- Patrz w okno !
Widać w nim było okropną sylwetkę. Wszyscy byli sparaliżowani strachem. Otrząsnęli się, spojrzeli na siebie i ruszyli w stronę obozu. Wpadli do domku, nawet się nie przebrali. Wskoczyli pod kołdry, bali się zasnąć. Milczeli, od czasu do czasu ktoś zaczął rozmowę o tym co dziś się wydarzyło. Wciąż byli przerażeni. Około czwartej nad ranem poszli spać.
Zapraszam na część 7.