DZIEŃ SZÓSTY
- Dzień dobry skarbie - wyszeptał Kuba i pocałował Wiktorię w policzek.
- Dzień dobry - odpowiedziała i odwzajemniła pocałunek - tak wcześnie wstałeś ?
- No, jakoś tak. Nie mogłem spać.
- Która godzina tak w ogóle ?
- Dziewiąta.
- No to chyba trzeba obudzić tych śpiochów.
- No najwyższa pora.
- Pobudka ! - krzyknęła Wika.
- O Jezusie.. Co tak wcześnie ? - powiedział Jakub ziewając
- Jakie wcześnie ? Najwyższa pora. - odpowiedział mu Kuba.
- Dobra, idźcie już do tej łazienki. - powiedziała Ania.
- Dobra, dobra. Już idę. Co dzisiaj robimy ? Bo nie wiem w co się ubrać..
- Krótkie spodenki, luźna koszulka. Mamy gdzieś łazić.
Codzienna rutyna : łazienka, śniadanie, wycieczka. Znowu jakiś las, ekologiczną ścieżką.
- Hej, jak tam po wczorajszej wyprawie ? - zaczął jak zwykle Jakub.
- No jak to jak ? Normalnie.. Pewnie nam się przewidziało... - odpowiedziała Ania
- Więc idziemy jeszcze dzisiaj to sprawdzić, tak ?
- Dzisiaj ?!
- No, przecież to nie prawda, więc nie musicie się bać - powiedział Mateusz.
- Ok, ok. Możemy iść. Chociaż w sumie, to nie wiem po co. - stwierdziła Wiktoria.
- Nie mów mi, że masz cykora - podpuszczał ją Jakub.
- Nie mam ! Mówię, że możemy iść.
- Dobra, jesteście gotowe o dwudziestej pierwszej, tak jak wczoraj.
- Dobrze.
Wrócili o szesnastej, przypadła akurat na nich pomoc w kuchni i sprzątanie po obiedzie i kolacji. Postanowili się wykazać i zrobić coś na "deser pokolacyjny". Kucharki zwolniły im swoje miejsce pracy, żeby mieli pole do popisu. Ale oni nie potrafią normalnie. Po dziesięciu minutach sypała się mąka, spadały jajka i inne produkty...
W pewnym momencie bitwy Kuba złapał Wiktorię za rękę i wyprowadził z kuchni. Stanęli koło drzewa. Kuba przytulił ją do siebie.
- Tooo.. Teraz jesteśmy razem, tak ? - zaczął.
- Na to wygląda. - odpowiedziała Wika i pocałowała go w usta.
A w kuchni wojna trwa w najlepsze, cali upaprani mąką obrzucali się czym popadnie. Nagle wszedł pan Łukasz.
- Co tu się dzieje ?! Natychmiast wszystko sprzątać ! Jutro widzę was o ósmej rano, zrobicie śniadanie i nigdzie nie wychodzimy.
Kuba z Wiktorią wrócili. Dowiedzieli się o karze. Zabrali się za sprzątanie.
- Ej, ale i tak dzisiaj idziemy, no nie ? - zapytał Mateusz.
Pozostali byli zdziwieni, ale zgodzili się. Kuchnia była wysprzątana za piętnaście dziewiąta.
- No dobra, przebierać się i wyruszamy na tajną misję.
- Ok, ok. Weźcie latarki.
- Gotowi ?
- Tak.
- To idziemy.
Przeszli ostrożnie jak wczoraj. Dotarli na miejsce, rozejrzeli się i ruszyli w stronę budynku. Bali się jeszcze wejść do środka, ale obejrzeli dokładnie okna. Nie było w nich nic.
- No wydaje się, że to wczoraj to podziałała wyobraźnia - powiedziała Ania.
- Nie powiedziałabym.. Patrzcie .
W jednym z okien stała dziewczynka, miała splecione w warkocz włosy i duże, smutne, zapłakane oczy. Ubrana była w białą sukienkę, taką jak widzieli wczoraj.
- Ej, boję się - wyszeptała Wiktoria.
- Nie bój się.. Mamy to co chcemy, drugi raz z rzędu nam się nie przewidziało.. To "coś" żyje..
Wrócili do domu, całą drogę rozmawiali. Położyli się do łóżek i zasnęli. Jutro czekała ich męka.
Część 8 już niedługo.