DZIEŃ SIÓDMY
- Pobudka, mielibyście być gotowi o ósmej, zapraszam do kuchni - tym razem obudził ich pan Łukasz.
- Uuuuaa ! No dobrze, będziemy niedługo - powiedziała Ania ziewając.
- Jest za dwadzieścia ósma, więc się pospieszcie.
- Dobra, szybko. Musimy się ubrać.
Byli gotowi o równej ósmej. Poszli zaspani na stołówkę. Kucharki pokazały im co i jak, na śniadanie mieli zrobić naleśniki i herbatę dla wszystkich.
- Jakbyście nie mogli dać sobie rady to wołajcie - powiedziała jedna z nich.
- Dobrze, raczej damy sobie radę - odpowiedziała Wiktoria.
Dziewczyny zajęły się przygotowaniem ciasta na naleśniki, rzecz jasna musieli przygotować trochę więcej niż u siebie w domu... I to sporo razy więcej... Chłopaki oczywiście mieli zagotować wodę i przygotować stoliki w stołówce.
- Kurczę i te kucharki codziennie przygotowują tak nam te śniadania ? Przecież można paść trupem.. - zaczęła rozmowę Iza.
- Najwyraźniej są uodpornione - powiedziała Ania.
- No ale bez przesady, robić śniadanie dla jakichś pięćdziesięciu osób.
- Każdy zje około trzech naleśników..
- No, to mamy do robienia sto pięćdziesiąt naleśników z hakiem.
- Damy radę, ale im szybciej zaczniemy je smażyć tym szybciej skończymy.
O jedenastej ich męka się skończyła. Poszli do domku, położyli się na swoich łóżkach. Mogliby zostać tak cały dzień. Wszystkie grupy wyszły na jakieś wycieczki. A oni mieli karę. Na szczęście nie musieli już gotować obiadu tylko po nim posprzątać.
- Dobra, chyba nie będziemy tak siedzieć cały dzień ? - zaczął Jakub.
- Na moje oko to my leżymy - odpowiedział mu Kuba.
- Ok, więc nie leżmy tak cały dzień tylko się gdzieś ruszmy. No proszę was.
- Ale gdzie możemy iść ? - zapytała Ania.
- Nad jezioro.
- Nad które jezioro ?
- Nad jakiekolwiek, to co jest najbliżej, koło naszego obozu.
- Opiekun nam pozwoli ? - zapytała niepewnie Iza.
- Raczej tak, to niedaleko - odpowiedział jej Mateusz.
- No dobra, możemy iść.
Poszli najpierw po pozwolenie do pana Łukasza.
- Jezioro ? Które ? - zapytał.
- No to koło naszego obozu.. Jest do niego jakieś dwieście metrów.
- Ale nie możecie tak bez opiekuna. A że macie karę to nie bardzo mogę z wami iść.
- To to będzie poza karą. No prosimy, zanudzimy się na śmierć.
Po chwili namysłu odpowiedział:
- No dobra, weźcie rzeczy. Ale wracamy za ... - spojrzał na zegarek - za półtorej godziny.
- Ok ! - krzyknęli i pobiegli do domku.
Zabrali stroje kąpielowe, ręczniki, balsamy, kocyki, wodę i inne bardzo potrzebne rzeczy i ruszyli. Dotarli nad jezioro za niecałe piętnaście minut. Rozłożyli koce i wskoczyli do wody, chlapali się, pływali... No przynajmniej próbowali. Pan Łukasz bacznie ich obserwował, w końcu pełnil rolę ratownika. Jezioro było strzeżone, więc nie był jedyny. Na szczęście. Słychać było non stop: "Nie po oczach !", "Przez was mam wodę w uszach !". Zmęczeni wyszli z wody, dziewczyny złapały za balsamy i zaczęły się opalać.
- Ej, no proszę was, chodźcie jeszcze do wody no ! - prosił ich Jakub
- Może potem - odpowiedziała mu Wiktoria.
- Dobra, same tego chciałyście.
Kuba złapał Wiktorię i wrzucił do wody, Mateusz zrobił z Izą to samo... ale Ania przyczepiła się do korzeni jakiegoś drzewa i za nic nie chciała się puścić, więc Jakub przyniósł jezioro do niej, oblał ją całą wodą, która wymieszała się z piaskiem więc miała darmową kąpiel błotną.
- Nie no nawet we włosach mam to błoto ! - mówiła obrażonym głosem Ania.
- Oj, biedny rudzielec. Może to dobrze Ci zrobi na twoją czuprynkę - zaśmiał się Mateusz.
- Jesteście okropni.
- Wychodźcie z wody ! Musimy się powoli zbierać ! - zawołał ich pan Łukasz.
- No świetnie a ja się nic nie opaliłam jak zwykle - powiedziała Wiktoria.
- Marudzisz, zabrązowiłaś się trochę - pocieszał ją Kuba przytulając do siebie.
Dotarli do obozu i kolejne oblężenie łazienki, trzeba było się jakoś ogarnąć. Przed piętnastą poszli na stołówkę, bo mieli sprzątać przed obiadem.
- Skończyliśmy - powiadomiła kucharki Ania.
- Dobrze, otwórzcie drzwi, żeby mogli wejść.
No i po obiedzie małe powiadomienie :
- Dziś wieczorem, po kolacji zapraszamy wszystkich na dyskotekę - powiedział jeden z opiekunów.
Więc do wieczora wszyscy mieli oczywiście temat do rozmów. Cała drużyna S siedziała w domku i przygotowywała się do imprezy.
- Mogę iść w tej sukience ? - pytała Ania
- Tak, jest ładna.
- A jak będę wyglądać w tej ? - zastanawiała się Wiktoria.
Padało jeszcze mnóstwo takich pytań, a chłopaki dostawali już małpiego rozumu..
- Wszystkie wyglądacie ślicznie w jakiejkolwiek sukience.
Godzinę przed dyskoteką dziewczyny zajęły łazienkę, jedna kręci, druga prostuje włosy. Malowanie, ubieranie, dobieranie dodatków. No to nie jest takie łatwe. W końcu wyszły. Wiktoria podeszła do Kuby.
- Jak wyglądam ? - zapytała go.
- Olśniewająco, zresztą jak zwykle - odpowiedział i pocałował ją w czoło.
- Wszyscy gotowi ? Możemy już iść ?
- Oczywiście.
Na dyskotece bawili się świetnie. Genialna muzyka, pełno kolorowych świateł... W trakcie Kuba i Wika wyszli na dwór. Kuba przytulił ją do siebie i pocałował. Potem długo rozmawiali, praktycznie do końca zabawy. Chcieli wiedzieć o sobie trochę więcej. Pod koniec usłyszeli pewien komunikat:
- To już ostatnia piosenka, zapraszam na parkiet wszystkie pary.
- Chodźmy - powiedział Kuba.
- Dobrze.
Weszli do sali, był wolny kawałek, na parkiecie było około pięciu par. Dyskoteka się skończyła. Rozeszli się po domkach. Przebrali się, dziewczyny zmyły z siebie makijaż i poszli spać. Dzisiaj zabrakło siły na nocną wyprawę.
Część 9 niebawem ;)