photoblog.pl
Załóż konto

Niedersachswerfen, produkcja pocisków V1 i V2.

 

"Komando "Steyr" szybko się powiększało. Było to dobre komando. Tak głosiła obozowa fama i to była prawda. Praca w nim miała wiele dobrych stron w porównaniu z innymi komandami. Pracowaliśmy dwanaście godzin z półgodzinną przerwą na obiad, w halach pod dachem, latem przy otwartych oknach. Nie siekł nas deszcz, nie paliło słońce. Zimą hale były ogrzewane wielkimi piecami na koks i węgiel. Było stosunkowo ciepło, zawsze kilka stopni powyżej zera - oczywiście nie ze względu na nas, ale po to, by maszyny nie zamarzały i pracowały normalnie. Nie dokuczał nam mróz, nie biły w nas śnieżyce. Praca przy maszynie wymagała uwagi i skupienia, ale nie wymagała takiego wysiłku fizycznego, którego nie mógłby znieść nawet niezbyt dobrze odżywiony organizm. Poza tym staliśmy się wykwalifikowanymi robotnikami przemysłu zbrojeniowego, których wyszkolenie zabrało pewną ilość czasu. Niełatwo było nas zastąpić przy maszynie pierwszym lepszym zugangiem. Dlatego w czasie pracy byliśmy pewni, że żaden esesman, żaden kapo czy inny zbir nie będzie nas mordować dla przyjemności."


"Wreszcie znajdują między naszą halą nr 5 i halą nr 4 dziurę w płocie z kolczastego drutu, jakim zakłady "Steyr" były ogrodzone. Wiadomo: brakujący więzień przeszedł tędy i poszedł w ciemną dal, korzystając z długiego alarmu lotniczego. Już wiedzą o tym esesmani z wartowni, biegną z psami na smyczy.
(...)
Dalej stoimy przed halami. Mróz wzmaga się, jest coraz zimniej. Tam w obozie już jedzą kolację... Wreszcie pada komenda: "Rechts um! Schrittweise marsch!" Ruszamy do obozu. W bramie Jourhausu liczą nas esesmani. "Jednego brak!" Wchodzimy na plac apelowy. Komenda "Wegtreten!" nie pada. Widzimy, że po bokach naszej kolumny ukazują się funkcyjni, blokowi i kapowie, rozstawieni w tyralierę. Oj, niedobrze! Zatrzymujemy się halami tak, jak wmaszerowaliśmy. Brama się zamyka. Z Jourhausu wychodzi rapportführer Killermann z kilkoma esesmanami. Któryś z nich krzyczy: "Kapo und Hallenleiter zu mir!" Starsi hal i "Żaba" pędzą biegiem, przed Killermanem zrywają czapki z głów, stają na baczność. Esesmann ryczy z wściekłością, nie można rozróżnić słów, wreszcie dopada "Żabę", bije go pięściami po gębie, zwala z nóg, kopie leżącego. Patrzę i odczuwam dziką satysfakcję: oto większy kat wali kata mniejszego! Nareszcie się doczekałem takiej chwili.
Killermann widać zmęczył się, bo przestał kopać "Żabę", który podniósł się szybko, acz z widocznym trudem. Powiódł wzrokiem po wyprężonych hallenleiterach i po głębokich szeregach wielkiego komanda. "Na, lasser wir sie etwas frieren!" (No, zostawmy ich, niech nieco zmarzną!), wrzasnął, po czym odwrócił się i poszedł do Jourhausu.
(...)
Nie wiem, jak długo staliśmy. Nam wydawało się, że bardzo długo. Wreszcie z Jourhausu wyszedł jakiś esesman i wrzasnął: Wegtreten!
(...)
To była sławna ucieczka, jedyna udana w czasie mego pobytu w Gusen. Mimo zaciekłych poszukiwań esesmani nie znaleźli uciekiniera. Widać było, że ucieczka została przygotowana bardzo dobrze i że poza obozem czekała pomoc. Inaczej być nie mogło. Nie znam nazwiska kolegi, któremu udało się spędzić Święta Bożego Narodzenia na wolności. Co się z nim stało, nie wiem. Czy wrócił do kraju, też nie wiem. Dlaczego, wbrew obozowemu prawu, nie staliśmy całą noc? Jasne! Nie można było zniszczyć fachowców, zatrudnionych w zakładach zbrojeniowych. Przecież "Steyr" za nas płacił. Produkcja musiała iść, bo wojna trwała nadal. Tak, "Rustung Steyr" to było dobre komando."


/ Nas nie pożarły płomienie / Władysław Zarachowicz

 

 

Dodane 13 WRZEŚNIA 2014
639

Informacje o numerymowia


Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24New skład nacka89cwa... maxima24... maxima2413.05.2025 bolimnienieboPowracam... bolimnienieboEratoX nacka89cwaJa nacka89cwa