- Hej , co się stało? - powiedział starając się zaglądnąć w jej oczy.
- Nic, pokłuciłam się z przyjaciółką.- odpowiedziała- Poszło o moje uzależnienie.
- Jakie uzależnienie? - spytał marszcząc brwi.- To coś poważnego? - dodał
- Nie, po prostu chodzi o to że gdy jestem smutna idę na spacer , kilkugodzinny, samotny .
- Tylko to ? Nie ma powodu do kłotni- uśmiechnął się i spojrzał przed siebię
Niebo było tego dnia nieswykle błękitne, bez skazy choćby jednej chmury. Wiał lekki wiatr, przeszkadzający odpadłym liścią w ich wiecznej drzemce. Złote kolory jesieni były dla niej o wiele mniej radosne. Sięgła do kieszeni i wyciągła zapalniczke. Prze chwilę obracała ją w ręku by potem wziąć paczke papierosów z torebki. Wzięła jednego i odpaliła. Zaciągała się intensywnie, niemal zachłannie. On nawet nie śmiał się spytać o macha. Gdy się skończył wzięła drugiego. Chłopak patrzył nieco zdumiony. Potem położyła się na liściastym podłożu i zamknęła oczy wstrzymując dym w płucach. Wypuszczając go westchła:
- Punkt kulminacyjny mojego spaceru.
- A więc chodzi o papierosy, prawda? - spojrzał na jej zaspokojoną twarz.
- Nie , o spacer.
Nie uznawała że palenie jest złe. Myślała o nim jak o swoim przyjacielu i lekarswie na smutek, złość czy niepokój. Mówiła w domu idę do koleżanki a siedziała na pniu w pobliskim lesie kilka godzin patrząc w błekit nieba i wmawiając sobię że to co robi jest dobre, bo było.