Ostatni dzień przed feriami? -iść na kilka godzin zastępstw i tracić swój cenny czas na nudzie? ooo nie!!
Piątek dał się poznać jako jeden z najprzyjemniejszych dni tego tygodnia.
Już z samego rana "pomyliłam" sobie przystanki i żeby nie marznąć czekam na Orlenie. Odliczam minuty, zerkam przez okno i wypatruję 'smoka'.
"Jest!" - mimika twarzy od razu się uaktywniła. Zabieramy kawę i ruszamy. Pomału ale bezpiecznie do celu. I już nie muszę czytać smsów o treści: "żałuj, że Cię tu nie ma" albo "brakuje tylko Ciebie".
Muzyka, ciepełko, kawa, fajne widoki, dobre towarzystwo. Zestaw idealny ;-)
Na miejscu drugie śniadanie i spacer, parę zdjęć i idziemy obczaić jak sobie radzi człowiek 'luzacy.pl' :D
Słońce daje po lusterkach, ślisko jak sto chu* ale dzielny kierowca jak zwykle wychodzi cało z opresji, bo "przecież nie ma sytuacji bez wyjścia".
Wracamy, a tu kolejna niespodzianka... Szybkie oszacowanie sytuacji; drabina, folia, taśma, prowizorka full. Szyba jak się patrzy... tzn noo 'patrzy', bo widoczność została ograniczona ;-)
Wycieczka dobiega końca, zmykam do domu na obiad i czekam na wieczór. Są smaki na piwo ale dobre towarzystwo preferuje inne trunki. Nie wyłamując się przechylam grzecznie szkło kiedy tylko przyjdzie moja kolej. Kabareciarzy nie brakuje, ze śmiechu płyną mi już łzy po policzkach.
Około godziny 22.30 zaczęły się pierwsze eliminacje. A u mnie w głowie karuzela, ochotnik ratuje mnie kawą i już po chwili jest wszystko w porządku. Zasiadamy przed komputerem i oglądając kabarety czekamy, aż reszta wyparuje.
Siedziałam już jak na szpilkach. Jednak wiedziałam, że czekanie się opłaci... i nie pomyliłam się ;-) Dziękuję!
Godz. 9:00 rano następnego dnia. Pobudka, którą zafundowała mi mama. A za chwilę coś czego wprost nienawidzę - zakupy. Na dodatek nieudane ;|
Wieczorem piwko (czy tam dwa :D) u Pauliny. Wszystko spoko tylko miałaś mi pokazać ten film i jakoś tak skiełzło...
22:30 - jest moje taxi więc zmykam. Kilka chwil wspólnego snu, buziak i znów ten smutek w chwili, gdy trzeba otworzyć drzwi, wysiąść i położyć się spać w samotności...