Jestem zafascynowana tym spojrzeniem ze zdjęcia.
Wyrwanym z kontekstu uśmiechem, nieśmiało błądzącym w kącikach ust.
Ciszę, jaka zapanowała mi w gardle wypuszczam z dymem.
Tworzę myśli o słońcu, kilku godzinach na soczystej trawie i kubku mleka spjanego ze spierzchniętych warg nieba.
Mam dziś delikatne palce, subtelnie błądzące po tiulach w odcieniach odchodzącej wiosny i mam jabłko niebieskie z tysiącem zapachów w środku.
Dzień jest mdły, lepki. koty przebiegają mi drogę śmiejąc się z mojego uśmiechu.
W roli głównej występuje biały bez schowany na dnie torby, pachnący jak niemieszczański wieczór przy ognisku na posesji Andrzeja.
Śni mi się herbata i pieprz.
I słowa tak mocno będące na wszystkich płaszczyznach mojego życia.