NIGDY nie dajcie się nabrać na cudowność Rzymu!
Zaczynacie podróż na pewno od odwiedzenia miejsca z powyższego zdjęcia. Ale żeby dotrzeć do Watykanu, musicie przedrzeć się przez rzekę śmieci i petów porozrzucanych po Rzymie. Światła dla pieszych posiadają też żótego ludzika, który teoretycznie powinien mówić "uważaj!". No ale w tym samym czasie żółte światło mają też samochody (i motocykle, których są tam biliony) i podczas gdy ludzie i tak na przejście jeszcze włażą, ppojazdy już startują. Nie chcesz stracić życia, nie przechodź po pasach. Nigdy.
Potem okazuje się, że poza zabytkami i restauracjami to tak naprawdę nudziarstwo, syf i wredota. Szef naszego (przyzwoitego) hotelu był większym sukinfakinbiczem niż kurna Hitler. Do tego chcesz iść do kibelka, musisz coś zakupić (np.w restauracji). W karcie dań masz napisane 3 Euro za kawę. bierzesz. Ale malą czcioneczką musisz doczytać na ostatniej stronie Menu, że za nakrycie (którego możesz nawet nie użyć) płacisz tyle samo, ile za zakupione produkty. Dodatkowo okaże się, że haczyków jest więcej. I, jak jeden siwy pan z naszej grupy, kupujesz kawę za # Euro, lecisz szybko do wuceta, kawę wypija twoja córka, po czym kelner oburza się, że łączny koszt tej kawy to 30 Euro. I nie żartuję. Koleś zapłacił sto dwadzieścia zeta za kawę! Świat ocipiał?
No i ok. Zdjątek porobiłem, że mój dysk zaczyna wrzeszczeć z przesycenia. Kupiłem płytkę Coldplaya, sto paczek Pringelsów, dwie koszulki (prawie niemęskie, ale znajdź tam inne - fioletową i czarną z elementami różowymi ^^), krzyżyk nad drzwi mojego pokoju (żeby sobie czasem przypomnieć, że ten koleś na mnie z krzyża spogląda i może lepiej wziąć się za biologię, niż łazić po tym pustym necie), dwa tysiące różańców i łańcuszek, którego jako jedynego nie zapomniałem na audiencję do Benka. Więc pobłogosławiony.
I co najważniejsze?
Jutro pogadanka z Klemensem.
Zmienię chór.
Mam półtora roku śpiewu tylko przed sobą. Więc wolę śpiewać niż czekać.
Rezonować?