Kolejna życiowa prawda, jaka mi się po dzisiejszym dniu nasuwa - ludzie oczekują od innych, żeby pozwolono im mieć własne zdanie. Afiszują się nim na każdym kroku, nieraz w irytujący sposób. Jednak ty od nich oczekiwać tego nie możesz, bo w grupie rozpieszczeńców, ludzi normalnych i ludzi zajebistych połowa zeżre cię, gdy pomyślisz inaczej, niż oni. Zapytaj zajebistego - na pewno porozmawiasz.
Moja rada dla ogółu - nie śmiejcie mieć odmiennych zdań. Dyskusje są bez sensu. Nie dorośliśmy chyba do nich.
Nie wszyscy.
Stąd cenię sobie tych, którzy rozmawiają, a nie bez argumentów wpieprzają się w to, co ktoś inny mówi, bo tak. Bo to fajnie, pokazać, że potrafią wykrzesać z siebie "ripostę". Pytanie, ile się mieści w ich łepetynach, bo ripsotami rzucają już przedszkolacy.
Gregorek powiedział: zostańmy politykami!
Nie, bo jeszcze nas ci sami zjedzą przez ekran telewizora, kiedy w przyszłości o nas może być głośno, a oni będą ciułać. Od garnuszka do koparki.
Moje pytanie, czy jeśli, qwa, nas dotyczy wolność słowa, to innych ona ma nie dotyczyć? Bo an całym świecie jakoś panuje opinia, że pojęcia dlatego nazywamy "pojęciami", bo są ogólne, a nie jednostkowe.
Brak akceptacji ze strony niektórych osób (powyższego zdania) jest objawem (tak, objawem, jak schizofrenii) absolutnego braku przysłowiowego jajca. Bez względu na płeć. Chcesz być fajny, bądź fajny, ale drogę do "fajności" zamykasz sobie przez egoizm, człowieku jeden z drugim. I gdy juz pojawia się hasło "ego", warto zerknąć w lustro.
I zerknąć czasem na to, co samemu się mówi i robi. Bo wychodzą z tego żenujące spory.
No. Koniec mędrkowania. Nie lubię z reguły tego robić. Ale akurat jestem pewien, że jest jak powyżej - za długo się naobserwowałem ludzi, żeby takim nie być.
Żyj i daj żyć innym. Mój ojciec to powtarza. Raz mu muszę przyklasnąć!
(zdj. Poławiacze Pereł - tam z kolei pogadałbym z każdym na KAŻDY temat bez fochów, westchnięć i rozpieszczenia).