Obława! Obława! Na młode wilki obława!
Oesu, było genialnie. Kocham to ( zapyziałe ) miasto, kocham ten szum, ten warkot, ten tłum ludzi, których widzisz pierwszy i być może ostatni raz w życiu, wielkie bilbordy, metro, oświetlony Pałac Kultury... Mrr. Wróciłabym tam, gdybym mogła. Drugą sprawą jest to, że nie wiem, czy na dłuższą metę odnalazłabym się tam.
Mimo tego, ja i moje trampku stanęliśmy wspólnie w stolicy. Impreza - genialna. Nie do końca wszystko pamiętam, co wcale nie oznacza, że się upiłam. Bo wcale nie. Było tam po prostu tylu ludzi, tyle nowych twarzy, taki szum, gwar, dodatkowo samochody za oknem, że w pewnym momencie zastanawiałam się, czy dobrze trafiłam. Mrr2.
Galeria Mokotów po raz kolejny przeraziła mnie wielkością i cenami. Natomiast musical... Fachowym okiem to pewnie czysty kicz i tandeta, ale mi się podobało. Spadający żyrandol, efekty iluzjonistyczne, muzyka tak głośna, że z pierwszym taktem przeżyłam szok i jakiś taki ciekawy niepokój. I cisza. Nikt nie rzucał się popcornem ( bo go nie było ), nikt nie włączał telefonu... Dotąd wydawało mi się to niemożliwe. Śpiew też. Wycinając niektóre partie głównej bohaterki, było okej. Chociaż na początku byłam lekko sceptycznie nastawiona do całej tej maskarady, teraz nie żałuję. Gdybym dostała bilety i transport skorzystałabym z tego z miłą chęcią.
Natomiast teraz powracam do rzeczywistości. Dosłownie szarej. Za oknem pogoda się zbuntowała, a z każdym kilometrem za warszawą chmur przybywało. Łobez powitał mnie deszczem za oknem i wszechobecną wilgocią. Jako że książkę skończyłam w podróży, napiłam się kawy ( nienawidzę espresso, fuj! ) i nie robiła nic.
Dzisiaj przywitała mnie, ojaciękręcęjakmiło, diagnoza z matematyki. Uwielbiam moją matematyczkę, uwielbiam. Chyba żaden inny nauczyciel nie pozwoliłby mi nie pisać. Dzięki Bogu za wyjątki. Natomiast od sprawdzianu z polskiego nienawidzę Danii. Gosia, NIENAWIDZĘ. Napisałam Cieśniny Duńskie małą literą, a podobno powinny być wielką. Oesu, co za różnica. To, zaraz po gramatyce, najgorszy aspekt tego przedmiotu. No, może jeszcze ze słowotwórstwem... Fonetyką... etc.
Miałam wyjść ze znajomą, ale nieee. Cóż. Musiała się wziąć za gazetkę, więc cobym się nie nudziła dostałam dodatkowy temat do zrobienia. Bo przecież zupełnie nie mam co robić. Umc.
Ale, ej, dostałam od babci takie fajne, stare korale. Przegrzebałam wzdłuż i wszerz kuferki i dokopałam się do fioletowych duużych i drobnym czerwonych. I pierścionka z turkusem. Czuję się tym faktem głęboce usatysfakcjonowana.
Zdecydowanie bardziej, niż tym, iż jutro czeka mnie praca klasowa z mojego ulubionego niemieckiego. Ale, szukając pozytywów, da to tylko trzy godziny niemieckiego jutro. W sumie.
Noc labiryntem jest,
Zabłądźmy w nim
Żeby tak na zawołanie można było zabłądzić.