Jestem padnięta,a przede mną jeszcze 10 dni pracy. Dokładnie 60 godzin pracy, bez jednego dnia odpoczynku. Wiem marudze, ale to wpisane w moja naturę. Oczywiscie zdaje sobie sprawę z tego,ze pieniadze, które zarobie są nam (jejku jak to fajnie brzmi, nie MI, nie TOBIE, ale NAM) bardzo potrzebne. Tyle planów. Mieszkanie, świeta w Polsce, ciepłe wakacje zimą, na to wszystko potrzebna jest kasa, a inaczej niz ciężką pracą jej nie zarobię. Ostatnio ciaglę myślę o tym,czy by nie poszukać jakiejs polskiej gazety do której mogłabym pisać krótke felietony bez koniecznosci pojawiania sie w redakcji. Zawsze o tym marzyłam, a po przeczytaniu dwóch ostatnich ksiazek Sparka odrodziło mi sie to. Chciałabym,ale strasznie się boję, bo to jednak poważne zadanie, a ja mam fiu bzdziu we łbie i mogłabym coś zawalić, czy coś i nie byłoby dobrze. Dla tych, którzy czytają moje notki i lubią cole dodam,ze w Anglii istnieje 3 litrowa butla. W promocji mozna ją dostać nawet za 1,5 funta, czyli w przeliczeniu na złotówki około 6 zł,a przecież 2l coli kosztuja około 5 zł. Tak więc mega się opłąca, ale tutaj jak są promocje to zawsze się opłaca. Często mozna kupić np 3 rzeczy w cenie 2. Ja tak kupiłam 3 pudry z Rimmel`a chyba za 14 funtów. Zapomniałam dodac,że tutejsze wesoły miasteczko jest THE BEST, ze już nigdy nie bedę watpiła w to,ze bedzie super, nawet jeśli trzeba czekac 10 minut na innych ludzi(no ale w sumie kto o 22 chodzi do wesołego miasteczka?), Chorzowskie wesołe misteczko chowa się przy tym, które przyjechało do Torquay, a to przecież tylko kilka karuzel:)