Jestem zwykła.
Tak, jak zwykły jest mój świat.
Zwykła.
Zwykłość mnie przeraża.
Nic oryginalnego.
Ta zwykłość mnie wkurwia.
W ziomalskiej bluzie pocinać nawet nie umiem.
Bo bujanie mi nie wychodzi.
Zwykłość.
Śmieszność.
Cudowność przemija.
Jestem jak spadający liść na jesień z pieprzonego drzewa.
Normalność.
Zwykłość.
I razi mnie słońce w pochmurny dzień.