Przedstawiam Bronisława, mojego osobistego prezydenta.
Doskwiera mi pewna rzecz. Rzecz tak oczywista dla wielu. Pewne rzeczy nigdy się nie zmienią. I to boli.
Jakże przeszczęśliwa byłabym, gdybym... Gdybym bardziej pozytywnie zaczęła myśleć. Tak po prostu. Taki sekret osobistego sukcesu. "Uda mi się". A cholera wie, czy się uda. Moja samoocena spada niczym pieprzony kamyk z 8tysięcznika na czyjąś głowę. Z tym że, nawet ta głowa jest moja iż boli podwójnie.
Cóż na wakacje? Mazury. Nareszcie. Tak dawno nie żeglowałam...
Sesja przeszła, spłynęła.
Jeden egzamin do tyłu. Cóż, chemia nigdy nie była ze mną jakoś specjalnie zaprzyjaźniona.
Gorąco.