hihihi, moje gachy trzy: dwa z kalendarza plus bon, bo kumple bona mnie średnio interesują.
wycieczka integracyjna zakoczyła się zielonymi trampkami pływającymi w błocie po cholewki,
szczerą improwizacją podczas gitarowej aranżacji piosenki opisującej zacną pierwszą a szóstego lo,
obczajaniem gachów i chichotaniem przy każdorazowym zjechaniu kogoś wzrokiem od butów po czubek łba
wzgardzeniem bigosem i prowadzeniu dyskusji o jedzeniu i temu podobnych trywializmach.
w gruncie rzeczy powiunnam przeczytać na jutro całą mitologię {hihi, o ironio} i być zorientowaną w temacie biblii.
tym czasem mam na głowie bułę i spółę i słyszę, że z ich pokoju doiegają odgłosy bitwy na poduszki, hihi.
w ramach bycia siostrą dojrzałą i odpowiedzialną chyba się przyłącze.
wbrew pozorom to bardzo miły poczatek tygodnia i wcale nie wskazuje na to ambitny horoskop na papilotku.
lubie udawać intelektualistke czytającą tylko rzeczy wartościowe.
i rezygnuje z lektury własnego pamietnika i rozpamiętywania tego, co czyniło mnie szczęsliwą. haha.
lubie sobie chichotać.