Cześć ; **
Siedzę, słucham muzyki i właśnie zdałam sobie sprawę, że brakuje mi takiej osoby, której mogę się wyryczeć, mogę do niej zadzwonic i powiedzeić co mi na sercu leży. Mam przyjaciółki, które bardzo kocham, ale nie wiem dla czego jakoś nie potrafię sie otworzyć. Nie, żebym im nieufała albo coś. To nie ich wina, myślę, że to wemnie cos takiego siedzi, coś co mnie blokuje. i nie pozwala mi mówić.
Chciałabym w końcu spotkać chłopaka, z którym będe mogła się spotykać, rozmawiać, śmiać się, żartować, któremu będę mogła mówić jak bardzo go kocham. Ale z drugiej strony boję się, boje się zakochać drugi raz, boję się, że i tak nic z tego nie wyjdzie tak jak ostatnio.
Chociaż sama nie wiem czy już o nim zapomniałam. Czasami się nad tym zastanawaim i wydaje mi się, że nadal cos do niego czuję, jednak to uczucie nie jest juz takie jak kiedyś. Jest jakby słabrze, umierające, w agoni... . Moge go kochać najbardziej na świecie i jeszcze bardziej ale i tak nic z tego nie będzie. Po pierwsze jestem gruba, brzydka, a po drugie on jest ćpunem jest pierdolonym ćpunem.
Tyle razy mówiono mi, że jakbym chciała być z kims to magłąbym od razu. To jednak nie jest takie proste, ja już nie potrafię kochać. Nie tak mocno, nie na długo.
Notak taka inna, ale jakos mi sie lepiej zrobiło. Musiałam to w końcu wydusić z siebie.
A dzisiaj było około 600 kcl. ; )