x-xLithiumx-x
Dzisiaj to już przekroczyliśmy barierę żałosności, której myślałam, że nigdy nie przekroczymy.
Ślot dalej nie oddał naszych sprawdzianów, które pisaliśmy na początku lutego, i prac, które oddawaliśmy 13 w piątek, bo "on sobie zrobił wakacje...". To chyba czas najwyższy je zakończyć, tak sobie myślę o.O.
No chyba że jestem w błędzie, ale nie miałabym nic przeciwko...
Potem PANI KASIA.
Przeszła samą siebie. Wspięła się na Mount Everest palanciarstwa. Bredziła jak potrzaskana, kazała nam zyliard razy słuchać jakiegoś durnego dialogu i rozmawiała z pryszczem o beatlesach, no bo mieliśmy te żałosne speeche przygotować, i mój Boże, jakie to było głupie o.O. Pryszcz chyba totalnie nie wiedział, o czym mówi, a poza tym zamiast mówić, czytał wszystko z kartki, frajer jeden skończony, gdybym ja tak zrobiła, to pani Kasia posłalaby mnie na gilotynę o.O.
Oczywiście, jak jest głośno, to kto robi hałas? Ja, Ola i Magda o.O.
Bo to, że GRZESIU robi zadanie domowe pod stołem i rozmawia z pryszczem, który w międzyczasie wyrywa Magdzie rękę ze stawu jest NICZYM.
Swoją drogą, pryszcz jest niestabilny psychicznie, ale nie chce się posłuchać i iść do psychologa.
Jeszcze w tak zwanym międzyczasie musieliśmy iść do PANI E. Wyraziłam pseudo-chęć udziału w wymianie i tak dalej, po czym co się okazało...? Jest możliwość, że uszczęśliwią mnie podwójnie, i dostanę dwóch Niemców xDD.
Tak,tak...
Potem WF... Uwielbiam tą lekcję... Moi rodzice są wuefowymi mianiakami i takie tam, więc nie było mowy, żebym nie ćwiczyła, ale pani Jola pozwoliła mi nie grać w siatkówkę! xDDDD. Uważam zatem tą durną lekcję na wpełni spożytkowaną i takie tam.
Potem religia...
Złorzeczyliśmy troszeczkę na list od biskupa, ksiądz (zapomniałam jak się nazywa) pogroził klasie lufami za pracę na lekcji i coś tam porobiliśmy.
Oczywiście Tomek W. musiał strzelić jeden ze swoich superwykładów, swoją polszczyzną z wiochy, i ogłosił wszem im wobec, że 'polskie prawo jest tak poryte...', na co Damian 'sam jesteś poryty!'.
I bardzo dobrze.
Na końcu jeszcze jeden polski...
Tomek znowu wtrącił swój supersuchar (no bo jak facet kosi to cos tam, a jak kobieta kosi... - a propos śmierci u Bergmana w 7pieczęci), Ślot stwierdził, że za chwile kogoś zamorduje, na co ja powiedziałam, że w mojej książce przestali pić wino (no bo oni ciągle piją tam wino) no i on na to, że jestem ofiarą i że się zgłosiłam i że mnie zamorduje.
Bardzo pozytywnie.
Oczywiście potem musiałam isć do kościółka...
ksiądz Anusiak jest najbardziej nawiedzonym człowiekiem EVER. Najpierw gadał o jakimś zakonie sióstr św. Teresy, która wpadła na pomysł założenia zakonu w pociągu, i że przy każdym ołtarzu w głównej kaplicy jest napis "I trust"(wspaniałomyślnie przemilczałam fakt, że tego wcale nie czyta się 'truuus'), i że kaplica św. Piotra została zbudowana nie przez człowieka, ale Ducha św., znowu coś tam bredził po charyzmatach i takie tam.
Uratował nas ksiądz proboszcz (Świeć Panie nad jego duszą - chociaż jeszcze żyje) i kazał mu zakończyć to coś.
W wyniku dnia dzisiejszego jestem odmóżdżona totalnie.