wczoraj świetny dzień, koncerty, pogo, tańczenie, cud, miód i orzeszki ;)
ale to co zjadłam to tragedia.
DWA rogale świętomarcińskie. DWA. ile to mogło mieć kalorii to nie mam pojęcia, ale do dzisiaj czuję je w żołądku.
ogólnie postanowiłam nie bawić się w podawanie wymiarów, konkretnych kalorycznych bilansów itd.
będę po prostu pisać co zjadłam. i tyle.
jak się czuję. co myślę. co chcę osiągnąć. to będzie lepsze niż suche trzymanie się schematu
śniadanie - 2 śniadanie - obiad - podwieczorek - kolacja
zobaczymy na ile mi to wyjdzie ;)
dziś nie zjadłam jeszcze nic, a odpracowuje swoje wczorajsze grzechy 10km wycieczką.
może będzie 20, ale nie wiem czy nie zostanę na miejscu ...
w każdym razie, niedługo skazuję się na pewną śmierć, jadę jutro do babci na noc.
módlcie się za mnie, módlcie, bo tam nie ma ucieczki, nie ma że boli.
a ja.. kocham tą swoją Babcię.
i nie chcę się z nią kłócić.