Ostatni raz u Świętej Spowiedzi byłem...
Lecz czy to ważne?
Liczy się przecież jak żyłem.
To, że trwałem w samotni bez skargi.
Że życiem swym nie krzywdziłem nikogo.
I choć milczałem pytany o wiarę...
... Zadaną pokutę odprawiłem...
W każdej cichej nocy minucie.
Z zawodem, który ranił do krwi.
Podczas śmiechu i w złości okowach.
W krzyku Słońca i Księżyca szepcie.
[b]... Boga obraziłem następującymi grzechami...[/b]
Szanowałem Tych, którzy coś dla mnie zrobili.
Ignorując rzeczy innym ofiarowane.
Według swych prawd sądziłem ludzi, dla ludzi.
I z Ojcem nie rozmawiałem bardzo długo.
[b]... Więcej grzechów nie pamiętam...[/b]
Choć wiem, że kolejny tworzę.
W swej pysze odrzucając Ciebie.
W zaufaniu ofiarowując się sztuce.
I jeśli grzeszę to czynię to świadomie.
Świadomie wpadam w tafle wody.
Łudząc się, iż kwiat złoty wyłowię.
Wyłowiwszy oddam w skrusze Tobie.
A przyjaciołom srebrnymi łzami zapłacę.
[b]... Ciebie Ojcze proszę o rozgrzeszenie i Pokutę.[/b]