Jest środek nocy. Budzisz się nagle, zupełnie jakby ktoś szepnął ci coś do ucha. Chciałabyś, żeby tak właśnie było. Zamiast tego słyszysz chrapanie z łóżka obok i cichutki oddech kota, śpiącego na twojej poduszce. Nieustannie rozczula cię ten kot, zwłaszcza nocami.
I leżąc już z otwartymi ocami, patrząc w sufit zastanawiasz się, co tu właściwie robisz. Czy to jest właśnie twoje miejsce ? Coraz mniej bólu odczuwasz, coraz bardziej przyzwyczajasz się do tego, że jest jak jest i nigdy nie będzie juz tak, jak wcześniej. I sama nie wiesz już, czy to dobrze, czy źle.
Wstajesz rano, czując się jak na kacu mordercy, parzysz kawę, palisz papierosa stojąc na balkonie i patrzac na uśpioną ulicę i wiesz, że w pewnym sensie nie żałujesz. I, że jakkolwiek by nie było, to dasz sobie radę, bo nie jesteś w tym wszystkim sama.