BYDGOSKA OLIMPIADA MŁODZIEŻY dzień pierwszy Katastrofa
08.06.09 r. Był to przełomowy dzień w karierze wielu zawodników bydgoskiej ósemki, którzy bronili tytułu wywalczonego w zeszłorocznych rozgrywkach. Zmobilizowani wbiegli na parkiet kilka minut po godzinie 12, aby spuścić przysłowiowy łomot ekipie z elektryka. Już na rozgrzewce było widać uśmiechy na twarzach wszystkich graczy, którzy byli pewni, że mecz jest już wygrany. Jednak los nie okazał się zbyt łaskawy. Ale nie wybiegajmy za bardzo w przyszłość i prześledźmy ten mecz kwarta po kwarcie. Pierwsza część gry została rozstrzygnięta na korzyść zawodników Elektryka, którzy pokazali kto rządzi na bydgoskich parkietach wygrywając pierwszą kwartę 3:0. Wynik na pierwszy rzut oka może wydawać się zaskakujący i pierwsze spostrzeżenia mogą być takie, że jest to mecz spod znaku dobrej gry w destrukcji obu drużyn. Jednakże muszę Was rozczarować, akcja obronna w tej kwarcie była tylko jedna. Niejaki Szuster snajper drużyny, (która gra pod skrzydłami bliżej nieznanej w-f-istki) zaraz po wznowieniu znalazł się w posiadaniu piłki i nie wiedząc co zrobić z tym fantem oddał rzut rozpaczy z zupełnie nieprzygotowanej pozycji. Piłka kręciła się we wszystkie strony jednocześnie. Naukowcy do teraz nie są w stanie wyjaśnić tego zjawiska. Wokół piłki pojawiły się płomienie, w hali Astorii zgasły światła a za jej oknami pojawiły się błyskawice. Wszyscy zamarli, jakby miał nadejść koniec świata. Piłka z niesamowitą rotacją leciała w nieskończoność. Nie wiedzieć czemu ale w zadaszonej hali Astorii pojawił się również deszcz. Zdezorientowani sędziowie również nie wiedzieli co mają robić. Odgwizdanie błędu 24 sekund na przeprowadzenie akcji nie mogło dojść do skutku, gdyż piłka została wyrzucona przed upływem czasu na rozegranie akcji. Niespełna 10 minut później piłka zaczęła z ponadświetlną prędkością lecieć w kierunku kosza i wpadła do niego równo z końcową syreną. Gdzieś spoza hali dało się usłyszeć odgłosy trąb anielskich, które w ewangelii św. Jana oznaczały początek końca świata. Jednak wypoczęci zawodnicy ósemki wyszli na drugą część meczu podwójnie zmobilizowani. Byli niezwykle zdenerwowani faktem, że ktoś próbuje dać im wciry. Pomimo oporu zawodnicy ósemki schodzili na przerwę z czteropunktowym prowadzeniem (29:25 przyp. red.). Elektryk zwietrzył szanse na sprawienie niespodzianki i tak też się stało. Korzystając z niedyspozycji ósemki oraz z ogromną pomocą sędziów na 6 sekund przed końcem meczu prowadzili oni różnicą 5 punktów. Jednak zawodnicy pod przewodnictwem Generała Kulczyka i Porucznika Próchnickiego znakomicie i szybko rozegrali akcje, którą wznawiali z połowy boiska. Szybki rzut trzypunktowy zniwelował przewagę Elektryka do dwóch punktów i zostały jeszcze 3 sekundy na odwrócenie wyniku na swoją korzyść. Niestety dałem porwać się marzeniom. Zostałyby 3 sekundy, gdyby nie niekompetencja przedszkolaków, którzy zostali powołani aby obsługiwać zegar przy stoliku sędziowskim. Porażka ósemki 52-50 wstrząsnęła całym koszykarskim światem. Jednak było minęło, a szanse na złoto były nadal realne.