Patrzyłam na zawiedzione miny rodziców... Wyobraziłam sobie zadowolone miny teściów... Usłyszałam słowa brata i przyjaciela...
I poczułam się strasznie pusta w środku ;(
Zrozumiałam, że marzenie, które miałam od tylu lat, za które tyle wycierpiałam, po prostu sę nigdy nie spełni.
Czy to kwestia paranoi i urojeń?
Czy może zbyt wielkiej presji na siebie nałożonej?
Czy będzie tak do końca, czy to tylko chwilowe?
Widzę uśmiech Damiana, gdy wspomina o tym. Widziałam gdy dziś rano kołysał fotel śpiewając tą swoją piosenkę. Widziałam radość Arka, Marcina i Eliasza, gdy się dowiedzieli, że może jednak tak i rozczarowanie Arka, gdy dowiedział się, że jednak nie. Marcin i Eliasz nie wiedzą do tej pory, że nic z tego. A nikt po za mną nie wie, że to się nigdy nie stanie.
Czy to wina przeszłości? - W końcu minęły dokładnie dwa lata od mojej wielkiej straty.
Czy może teraźniejszośći? - W końcu cały czas biorę jakieś prochy.
Jestem załamana wewnątrz. Czuję się pusta... Czuję się w rozsypce...
Nie wiem jak mam sobie z tym poradzić i kompletnie nie wiem, jak mam o tym powiedzieć Damianowi. Nie zniosę chyba rozczarowania na Jego twarzy ;(