- Skąd takie stwierdzenie? - zapytałam.
- Ja pierwszy zadałem pytanie.
- Nie muszę się Tobie tłumaczyć. - odpowiedziałam i wróciłam do książki.
- Czyli jednak to prawda. - wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Nie rozumiałam jego zachowania. Postanowiłam podziękować Przemkowi za dyskrecję, jednak nie miałam jego numeru. Poszłam do pokoju Grześka, oczywiście weszłam nie pukając.
- Puka się. - powiedział.
- Tak, tak. Możesz mi podać numer Przemka?
- Do niego też chcesz zarywać? Niestety, nie uda Ci się.
- Daj spokój. Dasz mi jego numer czy nie? Mam sprawę do niego.
- Tiaa. - odpowiedział, ja zauważyłam, że jego komórka leży na stoliku, więc sama po nią sięgnęłam i przepisałam sobie numer Pawlickiego.
- Dzięki. - powiedziałam wychodząc z pokoju. Od razu do niego zadzwoniłam.
- Przemek Pawlicki, słucham? - usłyszałam.
- Hej. Hania z tej strony.
- OOo cześć! Skąd masz mój numer?
- Od Grześka. Słuchaj, świetnie, że potrafisz trzymać język za zębami. Teraz wiem, że nie można ci zaufać. Wielkie dzięki.
- Kurde, przepraszam cię za to. Myślałem, że mu o tym powiedziałaś. Głupio wyszło.
- Taa. Faktycznie głupio.
- Przepraszam.
- Daj spokój. Dobrze wiedzieć, że nie można Ci o niczym powiedzieć. Pa. - rozłączyłam się. A podobno to dziewczyny są plotkarami? Miałam dosyć tego miasta, tych ludzi. Marzyłam o tym, by wrócić do domu. Weszłam na internet i sprawdziłam pociągi. 8 rano, bezpośrednio do Wrocławia. Świetnie. Spakowałam się, ustawiłam budzik, by nie zaspać i położyłam się do łóżka.
Następnego dnia obudziłam się o 7. Przebrałam się i wyszłam z hotelu. Problem w tym, że nie znałam Leszna i nie miałam pojęcia jak dojść na dworzec. Było wcześnie, wiec na ulicy nie było ludzi. Zauważyłam kobietę, więc podeszłam i zapytałam o drogę. Okazało się, że to tylko 10 minut drogi stąd. W końcu doszłam, mój pociąg już stał, więc wsiadłam i znalazłam miejsce. Zasnęłam. Godzinę później obudził mnie dzwonek komórki. Grzesiek. Niepewnie odebrałam.
- Tak?
- Dzień dobry. Czy możesz otworzyć mi drzwi? Pukam i pukam.
- Nie, nie mogę.
- Ej no przepraszam za wczoraj. Otwórz to pogadamy.
- Nie mogę otworzyć, bo mnie tam nie ma.
- Jak to? To gdzie ty jesteś?
- W pociągu.
- Co!? - krzyknął do telefonu.
- Wracam do domu. Aparat, który mi wczoraj podarowałeś znajdziesz na recepcji. Należy do Ciebie. Muszę kończyć. Pa. - rozłączyłam się szybko, by nie zdążył nic powiedzieć. Dzwonił jeszcze kilka razy, ale już nie odbierałam. Nie chciało mi się tłumaczyć i słuchać jego kazań. Gdy wróciłam do domu, było już prawdopodobnie po meczu w Lesznie, wtedy zaczęli do mnie wydzwaniać Przemek z Grześkiem. Na przemian. W końcu nie wytrzymałam i odebrałam.
- Przemek! Dacie mi w końcu święty spokój?!
- Gdzie ty jesteś?
- We Wrocławiu.
- Ale jak to? Dlaczego wyjechałaś?
- Bo tak. Dzięki za te dwa dni, miło było was poznać. Pa.
Poszłam pod prysznic i położyłam się do łóżka.
Przepraszam za to, że taki krótki, ale brak weny, więc rozdział wymęczony. Ale obiecałam, że będzie, więc dodaję. Następny pojawi się prawdopodobnie jutro lub pojutrze. Proszę o komentarze, to mnie motywuje, nawet te negatywne. Chcę wiedzieć, jak oceniacie moją pracę. Pozdrawiam ;-)